Wyrok 25 lat więzienia usłyszała Beata Z., oskarżona o zabójstwo piątki swoich nowo narodzonych dzieci w latach 2000–2012. Prokuratura wnioskowała o dożywocie, obrona chciała uniewinnienia.
Materiał dowodowy uprawnia, a wręcz zobowiązuje do tego, aby zapadł wyrok skazujący – mówił w końcowym wystąpieniu prokurator Janusz Sobieski z Prokuratury Okręgowej w Łomży. Według niego zabójstwa dzieci były zaplanowane, oskarżona działała z pełną świadomością, przy najwyższym stopniu premedytacji i z zamiarem bezpośrednim.
Prokuratura Okręgowa w Łomży oskarżyła Beatę Z. o zabójstwo jej dzieci urodzonych w 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 r. – trzech chłopców i dwóch dziewczynek.
*****
Tekst był opublikowany w listopadzie 2012 r.
Ojciec Beaty, lat 74, nie wstaje z tapczanu, a telewizor od 27 października dozuje mu – jakby w trosce o jego astmę – sekrety córki. Początkowo patrzył na wypikslowaną Beatę, a policja mówiła, że przyznała się do powicia w czerwcu, zawinęła w kocyk i zakopała w ogródku. W nocy odgrzebała ją, bo to była dziewczynka, i zaniosła do szopy psu rasy haski, który dziecko zjadł. Ojciec krzyczał do telewizora: Chcesz się wymigać? Nie ma ciała, nie ma kary!
Pies został zabrany do przebadania, a drugiego dnia ojciec patrzył w telewizor, jak prowadzą Beatę do stodoły, gdzie znaleziono szczątki tej dziewczynki i jeszcze jednego niemowlęcia. Następnego dnia doszło dwoje na strychu domu. Ułożone w tekturowych pudełkach. Już nie szczątki, tylko materiał biologiczny. Piątego, urodzonego we wrześniu 2008 r., szukano w bajorku przeciwpożarowym.