Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Nerdoza

Nowa mowa

Jeśli to choroba, to należałoby się zwrócić nie do neurologa, tylko do nerdologa. Problem w tym, że gdyby nerdologię gdziekolwiek wykładano, to pewnie raczej na politechnice niż akademii medycznej. Bo rodzaj manii, którym jest nerdoza, obejmuje nowe technologie, nauki ścisłe, komputery, ewentualnie popkulturalną fiksację na fantastyce naukowej, grach, komiksie. A zazwyczaj wszystko naraz, w połączeniu z obsesją na punkcie zdobywania wiedzy, z reguły kosztem kontaktów towarzyskich. Ale nerdoza to przypadłość w jednych kręgach wstydliwa, w innych – wyróżnienie. Bo „nerd”, jeden z ważniejszych terminów ostatnich lat, opisuje osobnika, który należy do nowej elity. Mały test na nerdozę w postaci dowcipu: „Na świecie jest 10 rodzajów ludzi: ci, którzy znają kod binarny, i ci, którzy go nie znają”. Cóż, jeśli ktoś nie zrozumiał od razu, z pewnością nie jest nerdem.

Nerdoza to zgrabne polskie słowo utworzone przez analogię do np. grantozy (chorobliwego rzucania się na pieniądze z grantów). Pojawia się w filmie „Comic-Con” – nowym ciekawym dokumencie Morgana Spurlocka (ten od głośnego „Super Size Me”), który wchodzi właśnie na polskie ekrany. Jego bohaterowie, których dawniej nazwalibyśmy po prostu fanami, należą dziś w większości do kasty nerdów. Nerdami są także bohaterowie serialu „Teoria wielkiego podrywu” i – w powszechnej opinii – Mark Zuckerberg. W istocie mamy do czynienia z nową inteligencją, bo jedna z najkrótszych definicji nerda, zamieszczona w amerykańskim „Urban Dictionary”, brzmi: człowiek, którego IQ przewyższa masę ciała.

Polityka 48.2012 (2885) z dnia 28.11.2012; Fusy plusy i minusy; s. 114
Oryginalny tytuł tekstu: "Nerdoza"
Reklama