Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Viktator

Viktor Orbán, konserwatywny premier, a właściwie „Viktator” Węgier, jest bohaterem wielu anegdot. Orbán patroszy złotą rybkę, czyści ją ze złotych łusek. Zjawia się jego zaufany, przewodniczący parlamentu Laszlo Kover: – Coś ty zrobił?! Przecież to złota rybka, która mogła spełnić trzy twoje marzenia! – Już spełniła – odpowiada Orbán i wrzuca rybkę do garnka.

Orbán jest idolem prawicy nie tylko na Węgrzech, gdzie rządzi niepodzielnie (ma 2/3 deputowanych w parlamencie), ale także przedmiotem westchnień na prawicy w regionie. Jarosław Kaczyński śni o Budapeszcie w Warszawie, mając na myśli konserwatywną, antykomunistyczną rewolucję. Spór o politykę Orbána „stał się już sporem Polaków o przyszłość Polski” – pisał niedawno Adam Michnik.

Dla jednych jest bohaterem i zbawcą Węgier, a nawet gwarancją, że faszyści nie dojdą tam do władzy, dla innych jest tyranem i szkodnikiem. Amerykański poeta Lawrence Ferlinghetti odrzucił niedawno prestiżową nagrodę (oraz 50 tys. euro) węgierskiego Penklubu ze względu na ograniczanie wolności słowa w tym kraju. Wybitny pisarz węgierski Imre Kertész, zamieszkały w Berlinie, jedyny węgierski noblista w dziedzinie literatury (2002 r.), zapisał swoje archiwum Niemcom, a nie własnej ojczyźnie, której klimat duchowy mu nie odpowiada. Jest to tym bardziej wymowne, że był więźniem Auschwitz i Buchenwaldu, a prawie cała jego rodzina padła ofiarą Zagłady.

Orbán jest postacią kontrowersyjną, jednocześnie zyskuje i traci zwolenników. Często są to ci sami ludzie. Zdobywa nowych – traci starych.

Polityka 50.2012 (2887) z dnia 12.12.2012; Felietony; s. 109
Reklama