Społeczeństwo

Śmiech to zdrowie

Dawno nie śmiałem się tak dużo jak przy czytaniu książki „Żyj i pozwól żyć” (z filozofką Agatą Bielik-Robson rozmawia Michał Sutowski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej). Autorzy bez przerwy każą się śmiać. Na przykład na s. 21 należy się śmiać kilka razy. Cytuję: „Tamtejsze tawerny, w których zachodni turyści siedzieli z kieliszkiem retsiny nad sałatką grecką, wydawały mi się niedosiężnym rajem (śmiech)… jak grecki kierowca dowiadywał się, że jesteśmy z Polski, to w drodze już zadawał nam jedno pytanie »Jaruzelski, Wałęsa« (śmiech), po czym kiedy entuzjastycznie odpowiadaliśmy »Wałęsa!«, natychmiast otwierał drzwi i nas, mówiąc kolokwialnie, wypierdalał z tej ciężarówki. (…) Po jakimś czasie, ze strasznym wstydem wewnętrznym, na pytanie kierowców odpowiadaliśmy już: »Jaruzelski…«, i można było przejechać te kilka kilometrów (śmiech). Niestety, wierność Wałęsie daleko by nas nie zaprowadziła… (śmiech)”.

Czytając „Żyj i pozwól żyć” śmiejemy się ponad sto razy na komendę, nie licząc własnych uśmiechów, np. kiedy autorka wspomina, że w wieku 10 lat czytała teologów bizantyjskich, mając 13 lat „wiedziała wszystko” o sporze Freuda z Jungiem, a dyskusje o Einsteinie w szóstej klasie były na porządku dziennym. Czyli była genialnym dzieckiem. Początkowo sądziłem, że czytam rozmowę z Marią Czubaszek, ale pani Maria nigdy nie daje sygnału, że mówi coś żartem. Jej publiczność jest na to zbyt inteligentna.

Są w rozmowie Bielik i Sutowskiego fragmenty, kiedy autorzy każą się śmiać co chwilę.

Polityka 01.2013 (2889) z dnia 01.01.2013; Felietony; s. 101
Reklama