Szymon z kolegą chciał na koncert Wielkiej Orkiestry Owsiaka zrobić serca z papieru – dar od dwóch skazanych. Prosił matkę, żeby zatelefonowała, gdzie by można serca przekazać. Ale nic z tego nie wyszło, nie było papieru czy czegoś innego.
Do kolegi, on też zabił człowieka, nikt z rodziny do więzienia nie przychodzi. Matka i brat Szymona dzwonią raz w tygodniu i co miesiąc go odwiedzają. Nie odwrócili się.
Szymon siedzi na więziennym oddziale terapeutycznym. Mówi, że nie wytrzymuje wśród dewiantów. Marzy o przeniesieniu do oddziału zwyczajnego. Nie jest dewiantem. Normalnym, bardzo młodym mężczyzną. Za bardzo kochał. Ale poza tym – przeciętnym.
Skończył technikum, ale matury już nie zrobił. Nauka szła mu średnio. Był nieśmiały. Chciał mieć dziewczynę. Nie wychodziło. Brat się ożenił, urodziło mu się dziecko. A on siedział w domu. Matka wychowywała go sama. Ojciec z nimi nie mieszkał. Może przez to... A może taki już był – za szklaną taflą, przez którą widzi się czyjeś sukcesy, czyjeś dziewczyny. Nie jego. Ratunek dla takich jest w Internecie.
Przy żwirze
Na drugim końcu Polski inny zatrzaśnięty w sobie też szuka ratunku w Internecie. Kamil. Mieszka nie jak Szymon w sporym mieście, ale na wsi, w której za niemieckich czasów osiedleni byli pracownicy znanego przemysłowca produkującego markowe maszyny do szycia, a potem motocykle. Przemysłowiec mieszkał za wsią, w pałacu, który teraz jest siedzibą szkoły i internatu Ochotniczych Hufców Pracy. Wieś jest piękna jak z landszaftu. Za domami rozciąga się jezioro. W tej krainie jezior jest bez liku.