W czasie gdy Oriana, Zefir i inni mają swoje nocne show, gdzieś w Polsce, w boksach call center siedzą setki anonimowych wróżko-operatorek. Tu taśmą wpadają ci, którym nie poszczęściło się i nie trafili na wizję. Żeby sobie nie przeszkadzać, boksy są wyposażone w słuchawki plus mikrofon najnowszej generacji. I w zestaw wróżebny, bo tu nie ma ściemy.
Nietrafiający na wizję wpadają np. na ul. Miedzianą w Warszawie. To jeden z trzech największych zakładów ezopracy. Zatrudnia w systemie trzyzmianowym ok. 120 wróżek. Czynny 24 h. Odkąd istnieje, zakład miał tylko dwie przerwy: dwugodzinną, spowodowaną śmiercią JP II, i czterogodzinną, smoleńską. Ludzie zostawiają tu dziennie 15 tys. minut i 10 tys. esemesów.
Noc to zakładowy młyn. Gdy w telewizji lecą interaktywne programy, wpadających jest najwięcej. Noc sprzyja wielominutowym rozmowom o życiu. Dobry, ciekawy osobowościowo wróż potrafi wisieć na linii do pół godziny.
Premiuje się wróżów mających najwięcej…
Cały reportaż Edyty Gietki w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.