Aleksander Gudzowaty należał do najbardziej barwnych i oryginalnych ludzi, jakich spotkałem. Poznałem go na drugiej półkuli, w Chile, gdzie wśród Polonii krążyły o nim legendy. Jedna z nich na pewno była prawdziwa. Mianowicie Alik (jak nazywały go osoby z jego otoczenia) miał w Santiago wuja, Mieczysława Saburę. W czasach Polski Ludowej Sabura wspierał Alika, przysyłając mu od czasu do czasu niewielkie, ale w Polsce, kiedy dolar stał wysoko, pomocne sumy. Po upadku PRL, kiedy już wszyscy mieli paszporty, a niektórzy także pieniądze, „Gudzio” pojechał do Santiago de Chile i odwiedził wuja.
Polityka
08.2013
(2896) z dnia 19.02.2013;
Felietony;
s. 96