Biegli uznali, że Adrian był poczytalny w chwili dokonania zbrodni. I że ma nieprawidłową osobowość. Dawniej mówiło się: psychopata, co teraz jest uznane za uwłaczające.
Oni właśnie tacy są: czarujący, na luzie. Manipulanci. Zgadza się, Adrian taki był. Zazwyczaj atrakcyjni fizycznie. Tu nie bardzo. Miał nadwagę. Nie odczuwają empatii, jakby wypreparowano im z mózgu zdolność współodczuwania z cudzym cierpieniem, są na nie głusi i ślepi.
Tabloidy opisały zbrodnię Adriana w swoim stylu. Zabił dla pieniędzy, bo przecież musi być jakiś powód. Matka, Ewa, miała polisę na życie. Obmyślił plan. Jeśli nawet zabił z premedytacją, plan był głupi. Najpierw zabił siostrę. Za jedno morderstwo dostałby dożywocie. Po jednym można kiedyś wyjść z więzienia, poznać wnuki, prawnuki i umrzeć na wolności. Za dwa 40-letni z górą Adrian wyjdzie po osiemdziesiątce. Albo nigdy.
Adrian jest bystry. Ma bardzo wysoki iloraz inteligencji. Pracował przy sekcjach zwłok w dużym szpitalu jako technik sekcyjny. Technik odsłania narządy. Patomorfolog stwierdza, co jest wewnątrz uszkodzone, jakie zadano ciosy, ile, które stały się przyczyną śmierci i kiedy ona nastąpiła.
Adrian wiedział, że ciało poddane sekcji może wiele zdradzić, a sprawca zawsze zostawia ślady biologiczne. Jeśli chciał się pozbyć matki i siostry, mógł wymyślić sposób mniej oczywisty niż razy zadane siekierą. Niczego na dwóch morderstwach nie zyskiwał. To było łatwe do przewidzenia.
Ale psychopaci – inteligentni i z talentem do manipulowania ludźmi – mają trudności z przewidywaniem skutków tego, co robią, „z projekcją przyszłości”, jak się czyta w podręcznikach o nich. Nie boją się, nie ma w nich panicznego lęku przed podniesieniem siekiery. Na wojnie bywają odznaczani za męstwo.