Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Nasz ambasador donosi

Moim osobistym ambasadorem, akredytowanym przy Jej Wysokości Profesor Marii Janion, jest Kazimiera Szczuka. W ostatniej depeszy, jaką wysłałem do pani ambasador, dałem wyraz zadowolenia ze sposobu, w jaki pełni zaszczytną misję: ma dostęp do ucha Jej Wysokości i systematycznie informuje Centralę. Czego więcej można wymagać? Jeżeli ambasador Szczuka będzie nadal tak dobrze wywiązywać się ze swojej roli, to zgłoszę jej kandydaturę do Watykanu, gdzie zwolniły się dwa stanowiska – Benedykta XVI i Hanny Suchockiej. Niech wybiera, które woli.

Najnowszy zapis rozmów ambasadorki (hi! hi!) Szczuki z Marią Janion (tom I, „Niedobre dziecię”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej) czytałem, jak gdybym podsłuchiwał rozmowę dwóch przyjaciółek – mistrzyni i uczennicy. Szczególną uwagę zwróciłem na to, co w życiu pani profesor jest typowe dla jej pokolenia, a nie na to, co wyjątkowe (niedobry tatuś – niedobre dziecię etc.), gdyż Maria Janion odpowiada na pytania, często zadawane ludziom w dojrzałym wieku o podobnej drodze życiowej. Jedno z drugim zresztą jest blisko związane, nie wiadomo np., jaki byłby stosunek pani profesor do romantyzmu, gdyby nie druga wojna światowa i rozpacz powstania.

Czego nauczyła nas wojna? – Wojna nauczyła nas niewiele – mówi M.J. „Większość Polaków uważa, że – po pierwsze – byliśmy bardzo bohaterscy, a po drugie – że bardzo cierpieliśmy, bardziej niż wszyscy inni, bardziej nawet niż Żydzi. Romantyczny mit wojenny, heroiczny i martyrologiczny, trwa dalej w najlepsze, bez żadnego opamiętania. (…) Jedną z rzeczy, które mnie wyjątkowo już denerwują, jest figura małego powstańca.

Polityka 09.2013 (2897) z dnia 26.02.2013; Felietony; s. 96
Reklama