Społeczeństwo

Nasz ambasador donosi

Moim osobistym ambasadorem, akredytowanym przy Jej Wysokości Profesor Marii Janion, jest Kazimiera Szczuka. W ostatniej depeszy, jaką wysłałem do pani ambasador, dałem wyraz zadowolenia ze sposobu, w jaki pełni zaszczytną misję: ma dostęp do ucha Jej Wysokości i systematycznie informuje Centralę. Czego więcej można wymagać? Jeżeli ambasador Szczuka będzie nadal tak dobrze wywiązywać się ze swojej roli, to zgłoszę jej kandydaturę do Watykanu, gdzie zwolniły się dwa stanowiska – Benedykta XVI i Hanny Suchockiej. Niech wybiera, które woli.

Najnowszy zapis rozmów ambasadorki (hi! hi!) Szczuki z Marią Janion (tom I, „Niedobre dziecię”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej) czytałem, jak gdybym podsłuchiwał rozmowę dwóch przyjaciółek – mistrzyni i uczennicy. Szczególną uwagę zwróciłem na to, co w życiu pani profesor jest typowe dla jej pokolenia, a nie na to, co wyjątkowe (niedobry tatuś – niedobre dziecię etc.), gdyż Maria Janion odpowiada na pytania, często zadawane ludziom w dojrzałym wieku o podobnej drodze życiowej. Jedno z drugim zresztą jest blisko związane, nie wiadomo np., jaki byłby stosunek pani profesor do romantyzmu, gdyby nie druga wojna światowa i rozpacz powstania.

Czego nauczyła nas wojna? – Wojna nauczyła nas niewiele – mówi M.J. „Większość Polaków uważa, że – po pierwsze – byliśmy bardzo bohaterscy, a po drugie – że bardzo cierpieliśmy, bardziej niż wszyscy inni, bardziej nawet niż Żydzi. Romantyczny mit wojenny, heroiczny i martyrologiczny, trwa dalej w najlepsze, bez żadnego opamiętania. (…) Jedną z rzeczy, które mnie wyjątkowo już denerwują, jest figura małego powstańca.

Polityka 09.2013 (2897) z dnia 26.02.2013; Felietony; s. 96
Reklama