W nocy z 23 na 24 lutego 2013 r. ktoś podpalił dwa auta na ul. Oleandrów. Następnej nocy na tej samej ulicy zapłonęło pięć samochodów. Tej drugiej nocy patrol policyjny zainteresował się mężczyzną siedzącym na pobliskim przystanku. Był nim Jacek T. lat 24, były student politologii, syn znanego adwokata, zagorzały kibic Legii Warszawa. Ekipa śledcza przywiozła psa tropiącego. Powąchał Jacka i poprowadził funkcjonariuszy na ul. Oleandrów, tam gdzie dogaszano auta. Według prokuratury to mocny dowód, świadczący, że sprawcą podpaleń był właśnie syn adwokata. Kilka tygodni wcześniej, dokładnie 9 stycznia 2013 r., decyzją sądu, po 11 miesiącach odsiadki, zwolniono go z aresztu. Prokuratura zarzucała mu podpalenia.
A konkretnie, że:
• 31 marca 2011 r. próbował podpalić boczne drzwi do siedziby Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, a wieczorem tego samego dnia podpalił kartony na osiedlu Gocław – zatrzymano go wtedy i zwolniono do domu. Przyznał się.
• W nocy z 20 na 21 kwietnia 2011 r. podpalił trzy auta w Ursusie. Zatrzymany niemalże na gorącym uczynku, przyznał się i znów został zwolniony.
• 21 lipca 2011 r. trzy samochody na ul. Oleandrów (następne w sierpniu). Nie przyznał się.
• W nocy z 6 na 7 stycznia 2012 r. podpalenia samochodów w Ursusie – nie przyznał się.
• Późnym wieczorem 18 lutego 2012 r. podpalił siedem samochodów na ul. Nowowiejskiej, Natolińskiej i Oleandrów. Nie przyznał się. Został aresztowany.
Akt oskarżenia był gotów już w sierpniu 2012 r. Policja twierdziła, że podejrzewa go o co najmniej 50 podpaleń samochodów. Badano akta starych zdarzeń, porównywano modus operandi sprawcy. Na razie jednak nie postawiono mu dodatkowych zarzutów. Za podpalenia aut w Ursusie w 2011 r.