Społeczeństwo

Papież Szoł

Mizerski na bis

Transmitowana przez telewizję papieska abdykacja i następujące po niej konklawe okazały się telewizyjnymi hitami. O wrażenia i pierwsze recenzje z widowiska, którym żyły miliony Polaków, poprosiłem rodzinę państwa Kowalików z warszawskiego Tarchomina.

– Niezapomniane chwile. Najbardziej podobały mi się stroje i to, że zanim pojawił się dym, na kominie usiadła mewa. Ciekawe, co to miało znaczyć? – zastanawia się pani Kowalik.

Jej mąż i córka od początku kibicowali kardynałowi Scoli. Zięć, przeciwny oddaniu Watykanu w ręce Włochów, poparł Turksona z Ghany. Ona sama była za Schererem z Sao Paulo, za którym byli także sprzymierzeni kardynałowie Bertone i Sodano.

– Dla mnie Scherer jest trochę za reakcyjny. Zresztą już w poniedziałek jego akcje poszły w dół. Zaczął rosnąć Ouellet z Kanady, na którego postawił nasz sąsiad – Kowalik wskazuje mężczyznę siedzącego na wersalce.

– W zasadzie myślałem o Austriaku Schönbornie, którego podpowiadał redaktor Turnau z „Wyborczej” – wyjaśnia sąsiad. – Ale żona zapowiedziała, że „Wyborcza” nie będzie nam dyktować, kto ma według nas być papieżem.

We wtorek Kowalikowa zastanawiała się z koleżankami z pracy, kogo wysunąć zamiast Scherera, który rzekomo był już spalony. – Do Scoli nie miałyśmy zaufania. Niepokoiły nas jego powiązania, poza tym ma coś takiego w twarzy… Ze względu na wygląd najbardziej odpowiadał nam sympatyczny O’Malley.

– Ja byłem pewny Scoli, bo wskazał go Benedykt. Ale czułem, że Bertone i Sodano mieszają. Jeśli nie Scola, to chciałem, żeby został wybrany chociaż ktoś przyzwoity.

Polityka 12.2013 (2900) z dnia 19.03.2013; Fusy plusy i minusy; s. 99
Oryginalny tytuł tekstu: "Papież Szoł"
Reklama