Bieda nieodmiennie kojarzy się z głodem. Gdy ludziom zaczyna brakować na jedzenie, zaczynają się bunty i upadają rządy. Władze Egiptu wydały w 2008 r. blisko 4 mld dol. na subwencje do żywności, co i tak nie uchroniło kraju przed rewolucją trzy lata później. Rząd Indonezji dopłaca do ryżu, by zapewnić jego niską cenę. Podobnie czynią władze wielu indyjskich stanów.
Bez sensu, przekonuje francuska ekonomistka Esther Duflo. To najbardziej nieefektywny sposób pomocy – tylko w Indiach ponad połowa skierowanej do biednych pszenicy i blisko jedna trzecia ryżu nie trafia do adresatów, „rozpływając” się po drodze. Ale co – z powodu korupcji i nieefektywności pozostawić biednych na pastwę głodu?
Duflo przez wiele lat badała na całym świecie problem biedy. W 2011 r. opublikowała wspólnie z indyjskim ekonomistą Abhijitem Banerjee książkę „Poor Economics. A Radical Rethinking of the Way to Fight Global Poverty” (Nędzna ekonomia. Radykalna zmiana myślenia o walce z globalną biedą). Uczeni wspominają w niej rozmowę z Ouchą Mbarbkiem, mieszkańcem marokańskiej wsi. „Zapytaliśmy, co by zrobił, gdyby miał więcej pieniędzy. Odpowiedział, że kupiłby więcej jedzenia. A gdyby miał jeszcze więcej pieniędzy? Odpowiedział, że kupiłby smaczniejsze pożywienie. Przyjęliśmy odpowiedzi ze zrozumieniem i jednocześnie ze współczuciem dla rodziny Mbarbka, widząc, że jego dom jest wyposażony w telewizor i inne technologiczne gadżety. Dlaczego kupił te wszystkie rzeczy, skoro nie stać go na zapewnienie odpowiedniej ilości jedzenia? Zaśmiał się i stwierdził: przecież telewizor jest ważniejszy od jedzenia!”.
Ekonomiści, zamiast użalać się i moralizować, postanowili zrozumieć Mbarbka i przekonali się, że nie jest on wcale ekscentrycznym wyjątkiem.