1
Gmina w Rynie sprzedała działkę na przetargu. Urzędowo mówiąc – nieużytki pełne krzaków w sąsiedztwie neogotyckiego kościoła katolickiego w środku wsi. Niedługo na prywatnej działce zaroiło się od postronnych – policjanci, karawaniarze, archeolog z Węgorzewa i historyk z Giżycka. Przyjeżdżali na wieść, że nowy właściciel znalazł w ziemi skórzane kamasze w dobrym stanie – w jednym kości stopy, w drugim stopa z piszczelem. – Kopałem płytko, najwyżej na 20 cm, więc to nie mogły być kości cmentarne – mówi Radziulewicz.
Ale potem padał deszcz i na powierzchnię zniwelowanej działki inwestycyjnej wyszły kości dawnych obywateli Szymonki, ewangelików chowanych w sąsiedztwie swego kościoła w środku wsi przez trzy stulecia.
2
Jan Sekta, historyk i nauczyciel gimnazjalny, radny giżycki, pokazuje w komputerze kronikę ostatnich dni ewangelickiego cmentarza w Giżycku – lato 2012 r. Urzędowo mówiąc – setki fotografii szczątków ludzkich w gruncie parceli, przez kilkadziesiąt lat powojennych zwanej parkiem, choć wszędzie widać było mogiły. – Nie umiem o nich myśleć jako o szczątkach – mówi Sekta. – To są ludzie.
Na zdjęciach dawni mieszkańcy Giżycka spoczywają przy głównej ulicy, w miejscu reprezentacyjnym, potrzebnym pod budowę fontanny za pieniądze z Unii Europejskiej – patrycjusze i ciury w przegniłych trumnach. W ich kościach zapisane są plagi i mody tamtych czasów – syfilis, wianki dziewczęce wpinane we włosy miedzianymi szpilkami, od których dawne dziewczynki mają zielono zafarbowane czaszki.