Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Jeszcze prasa nie zginęła...

Póki my czytamy! Należę do wymierającego gatunku, który zachłannie czyta gazety. Startuję w maratonie – kto pierwszy umrze – gazety czy ja? Jestem podwójnie zainteresowany – jako czytelnik stracę przyjemność, jako autor – honoraria. Zanim to nastąpi, chciałbym wyróżnić kilka osób, które powodują, że jednak warto czytać gazety. Zacznę od dyskusji na temat obowiązku szkolnego sześciolatków. Od razu melduję, że jestem „za”. Tak, jestem za katowaniem sześciolatków w izbach tortur zwanych dla niepoznaki szkołami. W porównaniu z nami mają rozkoszne życie – nie muszą śpiewać ulubionej piosenki Stalina „Suliko” ani raczkować w pochodzie 1-majowym.

Kilka lat temu byłem na odczycie pewnej uczonej amerykańskiej z Princeton. Opowiadała o ciekawym eksperymencie w Chicago, który trwał kilkadziesiąt (!) lat. Badaniem objęto grupę rodziców niemowląt, którzy dysponowali taką samą sumą na edukację swoich dzieci, powiedzmy 100 tys. dol. na 21 lat – od niemowlęctwa ich dziecka do ukończenia przez nie studiów. Każdy rodzic mógł wydać te pieniądze na edukację w dowolnym okresie życia swojego dziecka – od żłobka do college’u. Jedni wydawali dużo na nianie i przedszkola, inni posyłali do najlepszych szkół i uczelni etc. Następnie, kiedy te dzieci ukończyły czterdziestkę, porównano ich osiągnięcia, stanowiska, dochody i pozycję, jaką zajmują w życiu. Celem badania było ustalenie, w jakim wieku dziecka najbardziej opłaca się inwestować w jego edukację. Wynik był jednoznaczny: najwięcej osiągnęli ludzie, w których inwestowano najwcześniej, najbardziej „rentowne” okazały się nakłady na edukację w pierwszych trzech latach życia dziecka.

Polityka 17-18.2013 (2905) z dnia 23.04.2013; Felietony; s. 150
Reklama