Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Na Sybir z nimi!

Niezmordowany Jacek Pałkiewicz – znany podróżnik, autor i odkrywca, a także mistrz sztuki przetrwania (oraz autoreklamy) – ma kolejny dobry pomysł: organizuje misję pod hasłem „Szlakiem polskich badaczy Syberii” albo inaczej: „Syberia nie dzieli, lecz łączy”. Na łamach „Rzeczpospolitej” agituje na rzecz pojednania z Rosją: „Czas zamknąć rozdział poszukiwania winnych. W imię dobrego sąsiedztwa i wspólnej przyszłości nie pozostawajmy wciąż ofiarami schizofrenicznej polityki historycznej. Cienie przeszłości nie powinny dłużej zaćmiewać horyzontu. Trzeba przezwyciężyć wzajemne zgrzyty i uprzedzenia…” – pisze.

Na pierwszy rzut oka to mądry i szlachetny apel o działalność na rzecz poprawy stosunków z Rosją, bo „ważniejszy jest sąsiad za miedzą niż brat za górą”. Brawo, pomyślałem w pierwszej chwili, ale przy bliższej lekturze artykułu okazało się, że chodzi o… pieniądze, o wsparcie finansowe syberyjskiej wyprawy. Kto pieniążków na wyprawę nie daje i podróżnika nie wspiera, temu na pohybel.

Pan Pałkiewicz jest rozczarowany odmowami, jakie otrzymał. Już tytuł artykułu „Hipokryzja na przeszkodzie pojednania” wskazuje na kierunek jego natarcia: hipokryci mają pełne usta pojednania z Rosją, ale nie chcą sypnąć groszem, nie chcą sięgnąć do państwowego portfela, nie chcą angażować w wyprawę Senatu czy MSZ, gdyż rzekomo boją się wyborców niechętnie nastawionych do dialogu i do zbliżenia z Rosją.

Dostaje się po kolei politykom oraz instytucjom, które J.P. dyskredytuje. Senat, marszałek Borusewicz, który „nie chciał o tym słyszeć”, ponieważ objął patronatem różne drobne i śmieszne inicjatywy, które podróżnik ze smakiem wylicza, jak Targi Bursztynu czy Spinningowy Puchar Martwej Wisły. Senacka Komisja Spraw Emigracji nie budzi zaufania pana Pałkiewicza, ponieważ dwa lata temu, przy innej inicjatywie autora, niczego nie uczyniła, więc stracił do niej serce. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu również odrzuciło jego wniosek, uzasadniając to m.in. wątpliwościami, czy w Rosji ktokolwiek zwróci na tę inicjatywę uwagę.

Pałkiewicz stracił cierpliwość i wygarnął rządzącym: „Borusewicz, Sikorski i pozostali nie podpiszą się pod hasłem zbliżenia polsko-rosyjskiego”, bo z żadnej strony nie mogą liczyć na wsparcie polityczne, nikt nie przeznaczy na straty 30 proc. swoich wyborców. Wymowa artykułu Pałkiewicza jest jasna: tchórze i obłudnicy nie dali mi pieniędzy na szlachetną wyprawę, gdyż boją się rusofobów.

Takie postawienie sprawy jest nie fair. Gdyby pan Pałkiewicz był dziennikarzem i bezinteresownie opisywał, jak wszyscy oprócz niego torpedują inicjatywy na rzecz poprawy stosunków z Rosją, podał inne niż własny przykłady, przyjąłbym to ze zrozumieniem. Minister Sikorski by się ucieszył, gdyż dostałby od Pałkiewicza dowód, że nie jesteśmy kondominium i w żadne inicjatywy z Rosją się nie angażujemy. Z chwilą jednak, kiedy chodzi o pieniądze na wyprawę, której sam autor jest organizatorem, sprawa zaczyna wyglądać inaczej. Zamiast np. ośmieszać rozmaite patronaty marszałka Senatu, może warto było przytoczyć i inne, poważniejsze. Zamiast dyskredytować Centrum Polsko-Rosyjskiego Porozumienia i Dialogu, może warto przytoczyć, na co idą jego fundusze. Szkoda, że w artykule – apelu Jacka Pałkiewicza nie znalazło się omówienie rozmaitych inicjatyw, które także nie otrzymały wsparcia, ponieważ były po prostu… lepsze. Trudno być sędzią we własnej sprawie. W Polsce działają tysiące fundacji oraz pojawiają się niezliczone szlachetne inicjatywy. Szuflady ich działaczy pełne są odmów, przegranych konkursów o subwencje, granty i patronaty. Ale nikt zainteresowany nie idzie z tego powodu do mediów i nie dyskredytuje ludzi oraz komisji, które decydują o rozdziale środków.

Pisałem już o tym w Internecie na blogu „en passant”, ale chciałbym uzupełnić, że sprawa syberyjska ma w Polsce więcej niż jednego obrońcę. Postponowane przez podróżnika Centrum, którym kieruje Sławomir Dębski, ma autentyczne osiągnięcia – zapoczątkowało wymianę młodzieży, Szkołę pod Żaglami, organizuje debaty, tłumaczenia, badania nieznanych i niedostępnych do niedawna archiwów.

Przemilczane w artykule Pałkiewicza zasługi dla lepszego zrozumienia i dialogu ma Polsko-Rosyjska Grupa do Spraw Trudnych, na czele której ze strony polskiej stoi nieoceniony profesor Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych. W Polsce organizowane są regularne spotkania studentów z Rosji, Ukrainy i Białorusi, a także szkoły letnie, po których ukończeniu wydawane są dyplomy. W minionym roku akademickim miały miejsce wykłady na temat wielkich rocznic – Wielkiej Smuty (1612 r.), pochodu Napoleona (1812 r.), percepcji w Polsce i w Rosji powstania w getcie warszawskim oraz zagłady Żydów. Były wykłady na temat pamięci historycznej i kształtowania się tożsamości narodowej, roli Kościoła w Polsce i Cerkwi w Rosji itd. Już ponad pięć tysięcy młodych ludzi z Syberii oraz z innych części Rosji uczestniczyło w tych programach.

Autentycznymi, choć cichymi promotorami badań związków i korzeni na Syberii są znani uczeni – prof. Jan Kieniewicz i Jerzy Axer z UW. Instytut Badań Interdyscyplinarnych od kilku lat organizuje wspólne seminaria, m.in. w Irkucku, a także w Ułan-Ude na wschód od Bajkału (mieści się tam kilka uczelni oraz oddział Rosyjskiej Akademii Nauk). Już od ponad 10 lat organizowana jest seria seminariów pod nazwą Open Seminars, transmitowana na żywo z Warszawy do kilkunastu ośrodków akademickich na terenie Rosji. Gdyby Jacek Pałkiewicz o tym napisał na łamach „Rzeczpospolitej”, to nie powstałoby wrażenie, że tylko on, jako jedyny sprawiedliwy, wbrew hipokrytom, działa na rzecz pojednania.

Panie Jacku, proszę nie tracić nadziei. Kiedy hipokrytów z „partii rosyjskiej” (jak ich nazywa prezes) zastąpią autentyczni zwolennicy pojednania z Rosją – państwo Kaczyński, Brudziński i Fotyga – znajdą się pieniądze i stosunki z Syberią znacznie się ocieplą.

Polityka 29.2013 (2916) z dnia 16.07.2013; Felietony; s. 87
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną