We wsi Siennica Królewska Duża koło Krasnegostawu było dwóch obcych sobie Leszków Antoniaków. Pierwszy miał złote ręce, więc wynajmował się dorywczo do napraw przydomowych. Żył skromnie, podobnie jak Antoniak Drugi, który pracował na etacie woźnego w szkole. Pierwszy prowadził się po kawalersku, mieszkał z psem w starej chałupie, która nie należała do niego, tylko do kuzynki z Puław. Drugi mieszkał w bloku w Krasnymstawie z żoną, nauczycielką biolchemii, a dzieci miał już na studiach w Lublinie. Obaj jeździli rowerami, ale na tym kończyło się ich podobieństwo.
• Znali się z młodości, ale tak pobieżnie, że nie można tego nazwać kolegowaniem. Drugi, młodszy od Pierwszego o rok, pojechał kiedyś rowerem na koniec wsi dostarczyć Pierwszemu omyłkowo nadesłany list z sądu. Pierwszy zaklął, bo nikt się nie cieszy z listów sądowych; Drugi nie klął i był spokojnego usposobienia aż do czasu, gdy trzy lata temu sam zaczął bywać w sądach przez pomyłkę państwowych urzędników.
• Poszło o to, że Pierwszy miał w sądzie przegraną sprawę o alimenty dla dwóch synów z dawnego związku, ale nie miał z czego uiszczać. Bywał wzywany do Krasnegostawu przez komornik Joannę dwojga nazwisk w celu składania wyjaśnień, lecz tylko rozkładał ręce zgodnie z prawdą. Drugi odziedziczył po rodzicach działkę o powierzchni 0,46 hektara w Siennicy Królewskiej Dużej; w tej rodzinie było trzech braci – jeden dostał dom, drugi wyjechał do Gorlic, a Leszek przejął ziemię, na której hodował porzeczkę. Jeździł rowerem pielić, zbierać, opryskiwać uprawę przed szkodnikami.