Fotografik Konrad Pustoła kilka lat spędził w Londynie. Czuł się tam outsiderem spoglądającym na życie z zewnątrz. Zastanawiał się, jak to jest być w środku. Od kilku lat zaspokaja tę ciekawość świata od wewnątrz. Ze swoim aparatem fotograficznym odwiedza ministrów, posłów, prezydentów miast, biznesmenów, biskupów, rektorów i profesorów wyższych uczelni, twórców kultury, ludzi mediów. Projekt nosi tytuł „Widoki władzy”. Bo władzę Pustoła rozumie szeroko – jako polityczną, ekonomiczną i symboliczną.
W Krakowie fotografik trafił m.in. do biura poselskiego Jarosława Gowina. Jednak posłowi z widokiem władzy bardziej kojarzy się to, co miał przed oczami w Warszawie, gdy był ministrem sprawiedliwości. Okna gabinetu wychodziły na ul. Koszykową. Vis-à-vis wisiał banner reklamujący partię Janusza Palikota. – Z tym widokiem nie czułem się związany w najmniejszym stopniu – opowiada Gowin. – Ale tak w ogóle, to z gabinetów ludzi władzy dosyć typowy jest widok na zatłoczone centrum miasta. Podobne mieli inni koledzy ministrowie – raczej trywialne, odarte z piękna. Nic majestatycznego. Może to dość trafnie oddaje autorytet władzy, jej rangę w hierarchii Polaków.
Rozczarowanie pobrzmiewa też w szkicu krytyków architektury Grzegorza Piątka i Jarosława Trybusia „Ja was widzę – wy mnie nie”, zainspirowanym cyklem „Widoki władzy”. Piszą: „Tytuł zaczyna brzmieć jak kpina w porównaniu z ponurą ścianą widoczną z okna prezesa NBP, tyłami bloku oglądanymi codziennie przez wiceprezydenta Warszawy, mokotowskimi ruderami za oknem Beaty Stasińskiej. Nie tego się spodziewają ci, którzy fantazjują o tych, co nad nami”.
Jednak historyk sztuki dr Jacek Friedrich w siedzibie prezesa NBP widzi właśnie esencję architektury władzy.