Nowy Jork, pieszczotliwie zwany Wielkim Jabłkiem, nigdy nie kojarzył się ze zdrowym, naturalnym jedzeniem, mimo że jego mieszkańcy są dużo szczuplejsi od sąsiadów z pozostałych stanów. Po epoce dominacji pizzy, muffinów, babeczek (najlepiej tych pieczonych w Magnolia Bakery) nastał tam czas Cronuta. Ta mieszanka arcyfrancuskiego croissanta i stuprocentowo amerykańskiego pączka z dziurką (doughnut) od miesięcy uwodzi niewielką – czyli tę, która się nie odchudza – lecz wierną grupę nowojorczyków. Ojciec cukierniczej hybrydy Dominique Ansel podkręca podobno apetyt klientów, sprzedając ograniczoną liczbę cronutów dziennie. Wie, że najbardziej apetyczne ciastko to takie, którego nie możemy zjeść.
Polityka
47.2013
(2934) z dnia 19.11.2013;
Fusy plusy i minusy;
s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Rogalik po mutacji"