W oparach aromatu
Z zapachami trzeba ostrożnie, choć dziś można stworzyć niemal każdy
Wędzona szynka? Nie ma problemu. Łatwiej i szybciej jest pokryć mięso aromatem wędzonego dymu, niż porządnie je uwędzić. Ten aromat ma przeróżne odmiany; inny dla kabanosów, inny dla kiełbasy myśliwskiej, jeszcze inny dla parówek o śladowej zawartości mięsa. Margarynę ulepszy aromat maślany, a tani ser dzięki sztucznym zapachom nabierze szlachetności i elegancji. Aromat śmietankowy, dodawany m.in. do lodów, nie ma wiele wspólnego ze śmietaną; to raczej delta-undekalakton, dwuacetyl i triacytyna, starannie skomponowane w laboratorium. – Aromaty są niemal we wszystkim, co jemy. W prawie wszystkich słodyczach, jogurtach i serkach owocowych, ciastach – wylicza dr Władysław Brud, były dyrektor naczelny Polleny Aromy, dziś doradca zarządu. – Także w paczkowanym pieczywie, które smaruje się spirytusem z dodatkiem aromatu świeżego pieczywa, żeby po otwarciu opakowania nie było czuć zapachu plastiku. Ale plastik też można aromatyzować. Jak wszystko.
Zapachy kuszą i łudzą. Skaj spryskany aromatem skóry może sprawić, że klient salonu samochodowego, wsiadając do taniej marki, może się poczuć jak w mercedesie. Dodany do farb i tynków powiew morskiej bryzy albo sosnowego lasu pozytywnie nastraja do prezentowanego przez dewelopera mieszkania. Aromat świeżych wypieków i kawy wabi do lokali. Jednym z największych wyzwań zawodowych Aromy była ostatnio próba uperfumowania zapachem fiołków tomiku wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Papier nie trzymał zapachu, farba drukarska się rozmazywała. W końcu wymyślili perfumowaną materiałową wszywkę, umieszczaną w grzbiecie. Gwarancja trwałości – trzy lata pachnącej lektury.
Fabrykę Substancji Zapachowych Pollena Aroma w Nowym Dworze Mazowieckim, największego w Polsce producenta zapachów, opuszcza rocznie 200 ton kompozycji zapachowych i blisko 150 ton aromatów.