Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Rozmowa z mordercą

Rozmowa z mordercą. Trynkiewicz ważył słowa, chciał dobrze wypaść

Skazany w 1989 r. Mariusz Trynkiewicz podczas wizji lokalnej w lesie, gdzie spalił swoje ofiary. Skazany w 1989 r. Mariusz Trynkiewicz podczas wizji lokalnej w lesie, gdzie spalił swoje ofiary. Marian Zubrzycki / Forum
Z zabójcą czterech chłopców z Piotrkowa rozmawiałem w 1995 r. Paliliśmy papierosy, piliśmy kawę, a Mariusz Trynkiewicz przed każdą odpowiedzią ważył słowa, zastanawiał się. Chciał dobrze wypaść.
Łukasz Rayski/Polityka

Zbierałem wtedy materiał do książki reporterskiej o skazanych na śmierć w okresie obowiązywania nieformalnego moratorium na jej wykonywanie i to był główny temat. Karę śmierci sądy nadal wtedy orzekały, ale wyroki wpadały w próżnię – wiedziano przecież, że będą zmieniane. Od połowy 1988 r. do końca 1995 r. zapadło kilkanaście wyroków śmierci. Potem do Kodeksu powróciła kara dożywotniego więzienia i problem został rozwiązany.

Książka „Czekając na kata” ukazała się w 1996 r. Była zapisem rozmów z sześcioma skazanymi na śmierć w okresie moratorium. W Polsce trwała wtedy gorąca debata o karze śmierci, stąd pomysł na książkę – rozmowa o tej karze z najbardziej zainteresowanymi, czyli osobami, które na sali sądowej usłyszały wyrok najwyższy z możliwych. Sami mordercy. Pytania o powody, dla których zabijali, nie były najistotniejsze, bo z góry wiedziałem, że będą szukać dla siebie alibi, padną banalne odpowiedzi. Każdego opisałem przez pryzmat czynów, jakie popełnił, i każdego zapytałem o jego opinię na temat kary śmierci. To ciekawe, ale większość była za utrzymaniem kary śmierci w Kodeksie, bo „musi być jakiś straszak na bandytów”, a jeden domagał się nawet, aby jego wyroku nie zmieniano – chciał, by kat go powiesił.

Pytany, dlaczego zaintrygował mnie tak mroczny temat i tak z gruntu źli ludzie, odpowiadałem, podobnie jak dzisiaj, że powód był jeden – oni żyli wśród nas. Zadawałem sobie pytanie, czym różnią się oni od innych, co powoduje, że nagle zamieniają się w potwory? Czy są jakieś symptomy, lampki ostrzegawcze, które sygnalizują, że na pozór normalny sąsiad któregoś dnia zmieni się w bezwzględnego zabójcę? Czy można jakoś takim przypadkom, przynajmniej niektórym, zapobiec? Co oni sami zrozumieli z historii swojej zbrodni i kary?

Polityka 5.2014 (2943) z dnia 28.01.2014; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Rozmowa z mordercą"
Reklama