Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kain i Małgosia

Kain i Małgosia. Dlaczego warto mieć rodzeństwo?

Na blisko 350 tys. rodzących się co roku dzieci ok. 200 tys. ma lub będzie miało rodzeństwo. Na blisko 350 tys. rodzących się co roku dzieci ok. 200 tys. ma lub będzie miało rodzeństwo. qwasyx / Smarterpix/PantherMedia
Na to, kim jesteśmy, olbrzymi wpływ ma nasze rodzeństwo. To twarde dane z badań. Ale co to oznacza dziś, w czasach zszywanych rodzin, dzieci z poprzednich małżeństw, przyrodnich braci i sióstr?
Mitem jest, że wszystkie dzieci kocha się tak samo – i warto, żeby rodzice to sobie uświadomili.Kevin Dodge/Masterfile/East News Mitem jest, że wszystkie dzieci kocha się tak samo – i warto, żeby rodzice to sobie uświadomili.

Temat został przez psychologów przebadany na wskroś. A wyniki są dość jednoznaczne. Posiadanie rodzeństwa ma olbrzymi wpływ na to, jakimi będziemy partnerami, rodzicami, przyjaciółmi, pracownikami. Z badań wynika, że kluczowa dla przyszłych strategii na życie jest kolejność narodzin, płeć, a dopiero w tym kontekście – cechy, które wylosowaliśmy w genetycznej loterii, przychodząc na świat.

Na blisko 350 tys. rodzących się co roku dzieci ok. 200 tys. ma lub będzie miało rodzeństwo. To pierwszy poligon doświadczalny ludzkich słabości i instynktów. Mamy też w Polsce 100 tys. tak zwanych rodzin rekonstruowanych, w których żyje ponad 220 tys. dzieci – w większości z poprzednich związków. Niemal połowa z nich ma przyrodnie rodzeństwo pod tym samym dachem.

Ale badacze tematu dodają też, że niezależnie od zmian modeli rodzinnych – każde z rodzeństwa przychodzi na świat w innej rodzinie, nawet będąc dzieckiem tego samego ojca i matki. Bo dzieci rodzą się na różnych etapach związku, na różnych etapach kariery rodzica. Bo inaczej rozwija się to, którego rodzice się kochają, inaczej, gdy łączy ich już tylko wspólny kredyt.

Pilotem w łeb

Jeszcze pokolenie temu z faktu bycia pierwszym wynikało dziedziczenie i autorytet u młodszego rodzeństwa. To był przywilej, ale i obowiązki, bo najstarsze pomagało w opiece nad młodszymi. Tak bywa i dziś, szczególnie w rodzinach wielodzietnych i niepełnych.

Szymon, 43-letni przedsiębiorca z Warszawy, został po rozwodzie weekendowym tatą. Część jego obowiązków spadła na najstarszą, wówczas 13-letnią, Karolinę. 8-letni Łukasz i 4-letni Maniek stali się dla siostry bracio-dziećmi. Szymon zauważył to podczas pierwszych wspólnych wakacji we czworo. Karolina pilnowała, żeby się przebrali po basenie, dojedli obiad, nie oglądali za długo telewizji.

Polityka 11.2014 (2949) z dnia 11.03.2014; Społeczeństwo; s. 27
Oryginalny tytuł tekstu: "Kain i Małgosia"
Reklama