Mężczyźni wykorzystani w dzieciństwie przyznają, że pewnie minie wiele czasu, zanim – o ile w ogóle – chłopiec zrozumie, że kobieta wyrządziła mu krzywdę. Mówią, że tacy jak oni są niewygodni dla wszystkich, którzy trzymają się stereotypu mężczyzny agresora. Pewnie dlatego są bezradni już na poziomie języka. Nie mają słów na to, co ich spotkało, bo jak mówią – wszystko zagarnęły dziewczynki. To do nich pasują hasła: ofiara, trauma, lęk, nadużycie seksualne, przemoc. Robi się jeszcze trudniej, kiedy dociera do nich, że dotknęła ich niedoszacowana nawet w procentach patologia patologii, czyli zostali wykorzystani przez kobietę.
Dlatego wymyślili własny język. Używają go na spotkaniach anonimowych seksoholików, bo tam ich kilka marnych procent zamienia się w ponad 80. Świadomi, którzy już wiedzą, że w dzieciństwie zostali wykorzystani, mówią, że zostali zbyt mocno dotknięci, doprowadzeni albo rozbici. Początkujący, którzy trafili do grupy wsparcia, bo z powodu seksoholizmu wali się ich kolejny związek, a oni nadal nie wiedzą dlaczego, mówią o odsuwaniu zasłony. Ale nawet kiedy zajrzą za kotarę i zobaczą siebie kilkuletniego, wykorzystanego przez zazwyczaj bliską kobietę – mają kłopot w spojrzeniu kawałek dalej. Czyli w stronę przyzwalających na ich krzywdę rodziców.
Matka
Matka Chłopca, który lada moment stanie przed sądem jako pokrzywdzony przez nauczycielkę, nie umie – choćby bardzo chciała – zobaczyć w nim ofiary. – To ta pani została skrzywdzona – przekonuje. – Została samotną matką, roboty nie dostanie, bo po wyroku nikt do szkoły nie przyjmuje. I z czego wyżywi dziecko, moją wnuczkę, która nie prosiła się na ten świat?