Większość najhojniej obdarowywanych jest bardzo widoczna w kampaniach reklamowych. Rekordzistom zdarzało się przeznaczać na ten cel połowę kwoty uzyskanej od darczyńców z odpisu podatkowego. Tylko dwie organizacje z pierwszej dziesiątki największych sprawozdały, że nie kupowały reklam. Spore sumy pieniędzy, które jedna z organizacji pożytku publicznego (OPP) wyszarpie sprzed nosa drugiej, reklamowo bardziej oszczędnej, zamiast do potrzebujących, trafią do domów mediowych i reklamodawców.
W środowisku organizacji pozarządowych te wydatki spotykają się ze zrozumieniem. Przecież – czytamy w jednej z publikacji na portalu organizacji niezależnych od rządu (NGO) – „wygospodarowanie budżetu na reklamę czy zaciągnięcie w tym celu pożyczki to przyszłościowa inwestycja. W większości przypadków środki wydane na kampanię zwracają się i generują większe przychody z 1 proc. podatku”. Jest tam jeszcze o geotargetowaniu (różnicowaniu sposobów dotarcia do grup docelowych z uwzględnieniem ich miejsc zamieszkania), wypracowywaniu dobrego wizerunku itp. Słowem, mniej ważne, co robisz, ważne – jak to sprzedasz. To się teraz nazywa profesjonalizm trzeciego sektora.
A chodzi o coraz większe pieniądze. W 2013 r. 40 proc. podatników (ponad 11 mln) skorzystało z możliwości odpisu 1 proc. podatku na rzecz OPP. Konta tych organizacji zasiliła kwota 480 mln zł. To imponujące, zważywszy że w 2004 r., gdy po raz pierwszy mogliśmy przekazać 1 proc., zdecydowało się na to 80 tys. osób, a przekazana kwota wyniosła 10 mln zł. Cztery lata później, po uproszczeniu przepisów – 100 mln zł.
Wciąż rośnie liczba podatników sięgających po mechanizm 1 proc., a wraz z nią rośnie (nie licząc kryzysowej zapaści w 2010 r.