Pogrzeb generała Jaruzelskiego śledziłem w TVN24. Odetchnąłem z ulgą, że państwo polskie znalazło w sobie tyle charakteru, iż nie ugięło się pod presją prezesa IPN Łukasza Kamińskiego (i nie tylko), że pogrzeb odbył się jednak na Powązkach i z honorami, że w nabożeństwie udział wzięli trzej prezydenci, że bp Guzdek, prezydent Komorowski i były prezydent Kwaśniewski znaleźli słowa odpowiednie do sytuacji i do osoby zmarłego. (Zrazu nie było to takie pewne, ponieważ w nekrologu ogłoszonym kilka dni wcześniej przez prezydenta czytaliśmy, że zmarł generał Wojciech Jaruzelski, „decyzją Parlamentu prezydent Polski w latach 1989–1990”. Ta ostatnia uwaga wydała mi się cokolwiek nie na miejscu, kunktatorska, bardziej pasowała do podręcznika niż do nekrologu, ale mniejsza z tym). W sumie rodzina i władze zrobiły dużo, by Polska godnie pożegnała żołnierza i polityka, który był uosobieniem dramatu narodowego.
Przed katedrą i na cmentarzu Powązkowskim zebrali się także przeciwnicy generała, którzy – niestety w żałosny sposób – zakłócali ostatnią drogę byłego prezydenta. Żyjemy w kraju demokratycznym i swoje poglądy można głosić swobodnie, ale powinno się to czynić stosownie do miejsca i okoliczności. Miejsce dla protestu jest przed cmentarzem, a nie nad grobem. Żadne przekonania nie usprawiedliwiają awantur na cmentarzu, podczas pogrzebu, nawet w trakcie wykonywania hymnu narodowego. Pogrzeb generała – mówił bp Guzdek – jest egzaminem dla katolików. Nie wszyscy go zdali.
Wracając do TVN24. Podczas relacji z cmentarza, a także w przeddzień ceremonii TVN24 łączyła się z pewnym specjalistą, doktorem od protokołu i ceremoniału. Omawiał on formalną stronę pogrzebu – państwowy czy wojskowy, na jakich oparty dokumentach, kto podejmował decyzje etc.