Najważniejszym pytaniem związanym z zakończonymi właśnie eurowyborami jest pytanie, czy ich wyniki są prawdziwe? Aby się tego dowiedzieć, udałem się do utworzonego przez PiS Centrum Monitorowania i Obliczania Wyników Wyborów, które specjalizuje się w alternatywnym liczeniu głosów.
– Nie ukrywam, że z naszych obliczeń wyłania się szalenie alternatywny i niepokojący obraz wyborów. Do liczenia głosów wydelegowaliśmy kilkanaście tysięcy ludzi w komisjach oraz 400 koordynatorów. Przy takiej liczbie ludzi praktycznie niemożliwe jest, aby okazało się, że te wybory nie były sfałszowane – mówi znany poseł PiS zaangażowany w prace obliczeniowe.
Jego zdaniem wstępne analizy dowodzą, że PKW, podając, iż wybory wygrała Platforma, ostatecznie się skompromitowała.
– Sytuacja w kraju jest coraz gorsza, a PKW od lat podaje, że kolejne wybory wygrywa Platforma. To dowód utraty kontaktu z rzeczywistością. Nigdzie w Europie jedna partia nie wygrała siedmiu wyborów z rzędu, bo to po prostu niemożliwe.
W PiS od dawna wiedziano, że PO może sfałszować wybory, ale nie wiedziano, w jaki sposób.
– Dopiero poseł Brudziński udowodnił, że wystarczy zrobić sobie na kciuku krzyżyk flamastrem i odbijać ten krzyżyk na kartach do głosowania – wyjaśnia poseł.
Sukces Brudzińskiego to efekt wielomiesięcznych doświadczeń polegających na tym, że Brudziński na różnych częściach ciała rysował sobie flamastrem kółka, kwadraty i trójkąty, a następnie próbował je odbić na karcie do głosowania. Niestety, działanie metodą prób i błędów długo nie przynosiło zadowalających efektów.
– W końcu coś go tknęło, narysował sobie krzyżyk na kciuku, odbił na papierze i w ten sposób uzyskał czarno na białym dowód na fałszerstwo Platformy.