Czy coś łączy „Deklarację wiary” lekarzy ze studiami podyplomowymi homeopatii na Śląskim Uniwersytecie Medycznym? Na pierwszy rzut oka prawie nic. A jednak...
Dwa lata temu hiszpańska Fundacja BBVA ogłosiła wyniki badań wiedzy naukowej obywateli Unii Europejskiej. Okazało się, że prawie 45 proc. Polaków (średnia dla Unii to 24,7 proc.) uważa, że „Bóg stworzył człowieka mniej więcej takiego, jak wygląda on dziś”, a tylko 37 proc. (średnia dla UE wyniosła 63,7 proc.), że „człowiek powstał w wyniku ewolucji z wcześniejszych gatunków zwierzęcych”. W pewnym momencie jakiś polityk może więc upomnieć się o prawa „przeważającej części narodu” do edukowania dzieci zgodnie z religijnym sumieniem rodziców i, choćby części, nauczycieli. Co prawda w badaniu z 2012 r. „tylko” 20 proc. ankietowanych uznało, że wiara powinna wyznaczać granice rozwoju nauki, ale jeśli owa jedna piąta Polaków będzie odpowiednio hałaśliwa, zwarta i wywrze silny nacisk polityczny, to może zyskać część z tego, w co głęboko wierzy i o co walczy. Jak np. zakaz szczepień i powszechny dostęp do homeopatii.
Takich przykładów działań organów państwa w interesie pseudonauki można by pewnie znaleźć jeszcze więcej. Ale równie, a może i nawet bardziej groźna jest rosnąca bierność środowiska naukowego. Widać to było na przykładzie katastrofy smoleńskiej, gdy ludzie z tytułami profesorskimi opowiadali bzdury o zamachu na prezydencki samolot i organizowali pseudonaukowe konferencje. Takie instytucje jak Polska Akademia Nauk milczały.