Jest ich czternaścioro. Czwórka najstarszych dzieci mieszka w wynajętym mieszkaniu, rodzice z najmłodszą ósemką w części domu z 1918 r., przez ścianę z dwiema innymi rodzinami. – Żyjemy razem, tylko mieszkamy w innych częściach Starachowic. Jesteśmy związani ze sobą, gdyby była możliwość, to żylibyśmy wspólnie – mówi ojciec wielodzietny Maciej Frankiewicz.
Na wakacje też nie pojechali razem. Tata, konserwator budynku (praca „na nocki”), z zamiłowania artysta malarz, został, bo nie dostał urlopu. Choć były to pierwsze wakacje w życiu dzieci – na 12-dniowych rekolekcjach w Niepokalanowie. Zazwyczaj spędzają wolne dni na osiedlu, czasem pojadą z rodzicami nad podmiejskie jezioro Lubiankę.
Dla Joanny Krupskiej, prezeski Związku Dużych Rodzin 3+, dużo dzieci w domu to radość, intensywność życia, poczucie spełnienia. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że dzieci mają naturę dymu: ile by ich było, i tak zawsze zapełnią całe pomieszczenie, zajmą całą uwagę. Z drugiej, przyziemnej, strony prawie każda liczna rodzina zadaje sobie pytania: co wybrać, na co wydać pieniądze, z czego zrezygnować. Dużo dzieci to dużo potrzeb, niestety pieniędzy zawsze jest mało. Ubóstwo ma swój urok, ale tylko, jeśli mieści się w pewnych granicach – mówi Joanna Krupska.
Nadzieja dla rodzin
GUS w 2013 r. przeprowadził badania ryzyka popadnięcia w skrajną biedę w zależności od liczby dzieci. Prawie co czwarta rodzina z co najmniej czwórką znajduje się w największym zagrożeniu. Wśród rodzin z trójką zagrożona jest co dziesiąta. Z kolejnych badań opublikowanych w 2014 r. przez GUS wynika, że ponad 28 proc. rodzin mieszkających w mieście i 40 proc. na wsi (par formalnych i nieformalnych) z co najmniej trojgiem dzieci jest zagrożonych ubóstwem.