Wieś Cudków położona jest jakby na końcu niczego. Wokół tylko pola, pastwiska, łąki. 28 chałup plus jeszcze ze sześć w pobliskiej kolonii Niebyła. W sumie około 100 mieszkańców. – Miastowi rolnicy – rzuca ze złością sołtys Adam Orzeł. – Zostawili rodziców, pouciekali ze wsi, w miastach pracują i tylko czasem wpadną ziemię obrobić. Ni to, ni sio.
We wsi zostały dwa młode małżeństwa i jeden kawaler, który nie ma się z kim żenić. Według sołtysa Orła to dlatego we wsi nic nie ma i nawet sklep zmarniał. Stoi w ruinie. Zastąpił go handel obwoźny. Przyjeżdża parę razy w tygodniu z mydłem i powidłem. To może i wygodniej, bo staje pod każdym domem i miejscowi nie muszą się nachodzić.
Wcześniej w Cudkowie żywego dziennikarza nikt na oczy nie widział. A tu naraz po krzakach stanęły wozy telewizyjne, zjechały samochody. Po domach zaczęli biegać reporterzy z mikrofonami. – W sam tylko wtorek zeznawałem do TVN24 i Polsatu, a gazety i radia to już przestałem liczyć – wspomina sołtys Orzeł. – Ten krzyż rozsławił Cudków na całą Europę.
Już w piątek wieczorem miał jakieś przeczucia, koło północy rozszczekały się psy, słychać było coś jakby chrobotanie. Sołtys nawet wyjrzał z chałupy, ale nic nie zobaczył, bo było ciemno. A w sobotę rano po krzyżu stojącym przy posesji pani Haliny został tylko metalowy kikutek. Ludzie przylecieli do Orłów: sołtys, zrób coś, złodziejstwo krzyża nastąpiło. Myśleli, że to może złomiarze. Wezwana policja z psem tropiącym wykryła, że krzyż leży za płotem u pani Haliny.
– Ludziom się w głowie nie mieściło, że ktoś od nas ze wsi mógł krzyż wyrżnąć i gdybym nie dopilnował, toby ją chyba roztargali. Z 50 osób gotowało się pod jej domem – opowiada sołtys.