Społeczeństwo

Człowiek z 3D

Sklepowa kolejka z PRL-u w trójwymiarze

Zwycięzcy castingu tuż przed skanowaniem, w strojach z epoki. Od lewej: Stanisław Bernaciak, Elżbieta Kiełb, Grzegorz Giżewski Zwycięzcy castingu tuż przed skanowaniem, w strojach z epoki. Od lewej: Stanisław Bernaciak, Elżbieta Kiełb, Grzegorz Giżewski Leszek Zych / Polityka
Wydrukowanie człowieka to dziś żaden problem, więc Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku postanowiło wydrukować sobie całą peerelowską sklepową kolejkę.
Małgorzata Dziak-Masny, Joy Masny, Gizela TurskaLeszek Zych/Polityka Małgorzata Dziak-Masny, Joy Masny, Gizela Turska
Bożena Derengowska, Mariola Rykaczewska, Aleksandra HarasiukLeszek Zych/Polityka Bożena Derengowska, Mariola Rykaczewska, Aleksandra Harasiuk
Wzorcowa kolejka na fotografii z 1981 r.Anna Musiałówna/Polityka Wzorcowa kolejka na fotografii z 1981 r.
Joy w komorze skanera 3DLeszek Zych/Polityka Joy w komorze skanera 3D
Zespół Cad-MechLeszek Zych/Polityka Zespół Cad-Mech
Stanisław Bernaciak w wersji 3DLeszek Zych/Polityka Stanisław Bernaciak w wersji 3D

Drukowanie człowieka najlepiej zacząć od głowy. Cieniutka igła, z prędkością 70 mm na sekundę, w pełni odwzorowuje komputerowy skan. Ze sznurka z tworzywa ABS, otrzymanego w procesie polimeryzacji butadienu oraz kopolimeryzacji akrylonitrylu ze styrenem, formuje brodę, usta i nos. Równolegle tworzone są pozostałe części ciała – podbrzusze, dłonie lub stopy. W ten sposób, po zaledwie kilku dniach i zużyciu od 15 do 20 kg materiału, można mieć ukończoną całą postać. Powierzchnię zewnętrzną i nierówności łączeń wygładzić należy szlifierką oraz pokryć warstwą ABS w płynie, wnętrze wypełnić pianką uszczelniającą, taką jak do okien. I gotowe.

Drukowanie człowieka nie jest jeszcze w Polsce powszechne, ale wraz z rozprzestrzenianiem się technologii, również na użytek prywatny, może zyskiwać na popularności – podsumowuje ekspert od skanowania i druku 3D Grzegorz Wieczorkiewicz z firmy Cad-Mech z Wrocławia. W swojej karierze inżyniera i mechanika tworzył już bardziej skomplikowane projekty niż człowiek – największy w Polsce membranowy dach grubości mniej niż jednego milimetra, po którym można chodzić, oraz pięciogłowego robota samojezdnego za 150 tys. euro. Jednak zlecenie wydruku dziewięciu osób stojących w sklepowej kolejce czasów komunizmu (symbolizującej trudności życia w tamtych latach), która będzie częścią otwieranej pod koniec sierpnia wystawy stałej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, ma dla firmy Grzegorza Wieczorkiewicza wymiar szczególny. Nie finansowy – wydrukowanie człowieka średniego rozmiaru to obecnie koszt ok. 30 tys. zł za sztukę, a oni i tak biorą mniej. Ważniejszy jest prestiż. Słowa Solidarność czy Wałęsa są rozpoznawalne na świecie, przemawiają do Niemców i Amerykanów, czyli zachodnich kontrahentów. Taką realizacją nie wstyd się chwalić. Dlatego przez trzy miesiące osiem drukarek 3D w firmie Wieczorkiewicza pracowało całą dobę pod nadzorem pracowników i przetwarzało skany wybranych w specjalnym castingu ochotników na kolejkowych staczy, wystylizowanych przez stylistki na podstawie zdjęcia z epoki.

Na zdjęciu

Jesień 1981 r., tuż przed stanem wojennym. W zdominowanym pod względem płci żeńskiej, podobieństwa fasonu płaszczy i ponurości nastroju tłumie, ustawionym wzdłuż sklepowej witryny, jedyna uśmiechnięta twarz. Wysoki mężczyzna w ciemnych okularach i z białą laską.

Na castingu

33 lata później w kolejce do kolejki w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku stanęło 130 osób z całej Polski. Mając za wzór zdjęcie kolejkowego optymisty z 1981 r. oraz osób z nim stojących, komisja ekspertów z Centrum oceniała kandydatów pod względem zgodności z oryginałem. Ważne były nie tylko cechy fizyczne – wzrost odpowiadający, wygląd naturalny, podatny na stylizację, płeć żeńska w siedmiu przypadkach, płeć męska w dwóch – ale również bagaż emocjonalny w związku z kolejkami, szczególne wspomnienia, wyjątkowe spotkania, a także pamięć lub niepamięć stania, które pomogą wierniej oddać charakter wystawanej postaci. I tak, po kilkunastu godzinach, wyłoniono dziewięcioosobową kolejkę 3D 2014 r.

W kolejce

W oczekiwaniu na zeskanowanie siebie w technologii 3D przez skaner Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, jedyny o takich parametrach w Polsce, drugi podobny jest w siedzibie NASA, wyłonieni w castingu kolejkowicze wypełniają czas opowieściami o sobie i swoich motywacjach do stanięcia w kolejce.

Gizela Turska (57 lat, stylizacja: płaszcz krótki bordowy, chustka, bluzka z guzikami w serduszka, siatka z uszami) wczuwa się, jakby późną jesienią stała po mięso. W swoim ulubionym sklepie w Pucku, u pani Fularczykowej, która była z tych, co traktowali ludzi równo, każdemu w miarę dobry kawałek baleronu. Piękna wystawa zawsze była u Fularczykowej – mięso przeplatane kwiatami, wiszące na hakach stylizowanych na renesans, na ścianach kafle starodawne i pełno luster. Z powodu luster wydawało się, że mięsa zawsze było mnóstwo. Gizela w kolejkach stała uczciwie, ale często kończyła z niczym. Dzisiaj ma szczęście, przepuścili ją pierwszą, bo spieszy się na zakończenie roku szkolnego. Jest bibliotekarką w gimnazjum. Wcześniej w bibliotece wojewódzkiej. Gdy w 1980 r. mąż strajkował w stoczni, codziennie z tej biblioteki biegała do niego pod bramę. Aż zadenuncjowała ją koleżanka i mało nie straciła pracy.

Pod tą samą bramą sterczała wtedy Bożena Derengowska (wieku nie poda, stylizacja: kamizelka, bluzka kwiecista z kołnierzykiem, spódnica zielona) – w 1980 r. i potem w stanie wojennym. Aż zwinęło ją ZOMO i przesiedziała kilka dni w areszcie. W tych trudnych latach Bożena żyła postanowieniem – ani kropli alkoholu, dopóki nie obalą komuny. W końcu się doczekała, w 1989 r., po pierwszych w miarę wolnych wyborach i dziesięciu latach od przysięgi, napiła się wreszcie szampana. Już na wolności życie na różne fronty rzucało Bożenę – turystyka, marketing, pośrednictwo ubezpieczeniowe, a teraz rada nadzorcza spółdzielni mieszkaniowej w Gdańsku. No, i ta kolejka. Okazja, żeby przejść do historii, pomyślała sobie, bo przecież jak ją zeskanują i wydrukują, to jako postać 3D będzie stała już na wieczność. Bożena w stylizacji cierpliwie czeka więc w kolejce po wieczność i podśpiewuje „Psalm stojących w kolejce” z musicalu „Kolęda Nocka”: „Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj, kiedyś te kamienie drgną”.

„I polecą jak lawina, przez noc, przez noc, przez noc” – dośpiewuje Mariola Rykaczewska (47 lat, stylizacja: płaszcz skórzany brązowy, sukienka bordowa, korale), która przedstawia się: szczęśliwa mężatka, matka pełnoletniego syna, Pomorski Urząd Skarbowy. Wcześniej, gdy w Polsce rozkręcał się kapitalizm, miała pracę w banku. Najlepsze kapitalistyczne lata tam przepracowała, ale z racji kryzysu musiała przenieść się w sektor publiczny. Kolejka we wspomnieniach z dzieciństwa Marioli to bezpowrotnie utracona niewinność. Stała pewnego dnia po nabiał, a w tym czasie jej niewinnie biały komunijny rower, który zostawiła na zewnątrz sklepu, zniknął. Nie można było od razu kupić nowego. Nie to co teraz. Teraz sklepy są pełne, podróże zagraniczne, i nawet w tej kolejce wystylizowana Mariola czuje się inaczej niż te 30 lat temu. Elegancko, jakby żona partyjnego dygnitarza. Tak prywatnie – wyszła za strażaka.

Na uboczu, w skupieniu, nie integrując się ze współstaczami, w kolejkę wczuwa się Aleksandra Harasiuk (38 lat, stylizacja: beret moherowy, pantofle, płaszcz w kratkę). Kolejkę traktuje czysto zawodowo, bez sentymentów. Jako specjalistka od sprzedaży i autorka bloga o obsłudze klienta pokorne stanie traktuje jako wejście w antyprzykład, jak klient nie powinien być obsługiwany. Bo w komunizmie to klient zabiegał o towar i biernie musiał przyjmować dostępność inwentarza. Dziś klienci w większości są świadomi, mają o produktach wiedzę, czasem większą niż sprzedawca. I tu Aleksandra ubolewa, bo we współczesnym polskim handlu wciąż brakuje użytecznych sprzedawców, specjalistów, którzy mają wizję, potrafią klientowi doradzić i zrobić ze sprzedaży teatr. A wystarczyłoby sięgnąć do korzeni – polscy sprzedawcy lat 20. i 30. to najlepsze wzory do naśladowania dla dzisiejszych handlowców. Wszyscy myślą, że w Ameryce zawsze najlepiej traktowało się klientów, a to w Polsce właśnie.

Podobnie na uboczu, onieśmielona, stoi Elżbieta Kiełb (61 lat, stylizacja: płaszcz płócienny niebieski, beret, spódnica, pasek czerwony), emerytka od roku. Ten pasek kojarzy jej się ze spacerem z synem. Rzucili akurat papier toaletowy, ale tylko dla tych, co mieli własny sznurek. Elżbieta miała – wyciągnęła prosto z własnej sukienki. To był prawdziwy sznurek szczęścia. Teraz trochę gorzej z tym szczęściem. Rok temu mąż zmarł na zawał. 40 lat byli razem, tylko pięć lat krócej, niż mąż spędził u swojej drugiej miłości, gdańskiej stoczni remontowej. I dlatego właśnie Elżbieta znalazła się w tej kolejce. Kiedyś przykry element codzienności, dzisiaj jako kolejka 3D pozwala jej się od przykrej codzienności oderwać.

Stanisław Bernaciak (67 lat, stylizacja: płaszcz szary z klapami, szalik w kratkę, kapelusz) kiwa głową w kierunku Elżbiety, bo sam też jest emerytem. Najważniejsze dla emeryta to się nie zastać. Choć to bardzo trudne. Dzisiejsze kolejki kojarzą się Stanisławowi z NFZ. Już cztery miesiące czeka na EEG głowy. Nie jest przyzwyczajony do takiego bezruchu – przez 40 lat był kierowcą wszystkiego, od PKS po koparki, a teraz dorabia w ochronie Europejskiego Centrum Solidarności. Podczas ­castingu stał na portierni, obserwował ludzi w kolejce do kolejki i nagle słyszy, jak koledzy z Centrum też jego wołają, zachęcają. Więc w końcu dołączył, dla zabawy stanął. No i go wybrali.

W końcu przyszedł czas na optymistę. Wysoki, jak pierwowzór na zdjęciu, choć bez okularów, bo nie jest niewidomy, Grzegorz Giżewski (42 lata, stylizacja: buty relaksy, parka, czapka wełniana) doświadczenia kolejkowe ma niezwykle bogate. Od małego lubił stać – gdzie była kolejka, tam i mały Grzegorz. Czasem wystał coś w kiosku albo w spożywczym, czasem podpaski, choć nie wiedział, do czego są właściwie. Talent Grzegorza do obrotu towarem przez lata ewoluował – od spekulacji komiksami na początku lat 90. po własną hurtownię książek. A teraz czeka go kolejny krok. Sprzedaż książek spada, tradycyjny rynek przenosi się do internetu. Swoje książki Grzegorz będzie musiał przenieść do rzeczywistości wirtualnej, tak jak w tej chwili skaner 3D przenosi jego. Te relaksy z lat 80., które ma na nogach, też są wystane. Stopa 46,5, rozmiar nietypowy, to wziął od razu dwie pary. Jedna już zużyta, a na tę wreszcie przyszedł czas.

I wreszcie na końcu, choć co do kolejkowej zasady powinny być na początku. Matka z dzieckiem, czyli Małgorzata Dziak-Masny (37 lat, stylizacja: płócienne spodnie, czerwona skórzana torebka, czapka wełniana) z córką Joy (5 lat, stylizacja: kurtka puchowa, czapka z pomponem, lalka wełniana), która na czas kolejki przybierze swoje drugie imię Barbara, bo pierwsze, choć ładne, jakieś takie niepolskie, jak w kolejce szepczą tu niektórzy. Joy ma po tacie kanadyjskie obywatelstwo, tylko dlatego w urzędzie zezwolili na takie dziwactwo. W 1983 r., jako uchodźca polityczny, wyjechał z Polski. Kiedy Małgorzata, jako mała dziewczynka, widziała czołgi na ulicy w Warszawie i dzieliła na pół z siostrą kanapkę z pomarańczowym żółtym serem, on mieszkał w Kanadzie. Poznali się 20 lat później, już w odmienionej Warszawie. Trzy lata temu tata Joy nagle zmarł. Małgorzata, dzisiaj specjalistka ds. PR, myśli, że byłby z nich dumny za wytrwałe stanie w tej kolejce. Próbowała trochę opowiadać Joy o tych czasach, w których właśnie stoją. Komunizm, miała jedną zabawkę, a pomarańcze tylko zimą, ale Joy nic a nic z tego nie rozumie.

Są już wszyscy. Zeskanowani przez 30 kamer, które robią zdjęcia co dwie milisekundy, rzucają najpierw na ciało siatkę wspólnych punktów, a potem nakładają na nią teksturę postaci 3D. W ten sam sposób skanowano tu wcześniej przypadki medyczne, m.in. głowę górnika, którego uderzył w kopalni trzystukilowy hak i któremu potrzebna będzie rekonstrukcja czaszki. Fragmenty protez kości również można drukować w 3D, choć z innego niż kolejkowiczów materiału. Oni, w ostatecznej wersji, prezentować się będą w szarości ABS, w zgodzie z szarością komunistycznych czasów. Na razie zostali zamknięci w kilku megabajtach pamięci, na pendriwie Grzegorza Wieczorkiewicza z firmy Cad-Mech z Wrocławia.

W druku

Początek wydruku miednicy i podeszwy buta Grzegorza, 17 godzin do końca druku głowy Elżbiety, przy jednostajnej melodii igieł przetwarzających kilometry abeesowego sznurka Grzegorz Wieczorkiewicz dogląda swoich ciężko pracujących maszyn, które – jak przyznaje – bardzo lubi. Pierwsza drukarka 3D powstała w 1984 r., on prowadzi firmę od 2005 r., zaledwie cztery lata temu zaczął z drukarkami i nie spodziewał się wcale, że w tak krótkim czasie ani on, ani świat nie będzie mógł się już bez nich obejść. Części do samochodów, a nawet całe samochody, implanty do kości, również niektóre tkanki ludzkie, stroje na pokazy mody, broń dla wojska, biżuteria (technologia szczególnie pożądana przez Turków, którzy najwięcej podrabiają), elektronika (najwięcej nowych urządzeń amerykańskich producentów drukarek jeździ do Chin). To na świecie. A w Polsce cały czas spływają do firmy Grzegorza Wieczorkiewicza nowe zamówienia. Na nową podeszwę do butów Prady od stylistki z Warszawy (zeskanowali starą podeszwę, wydrukowali formę i według wzoru odtworzyli nową podeszwę z gumy w kilku kolorach, prostsze to było dla nich niż dla szewca, który musiałby sztukować, choć koszt to 18 tys. zł), własne popiersie na biurko, pionek szachowy za 3 tys. zł odlewany w krysztale, figurki pary młodej na tort weselny odlewane z czekolady, Biały Dom w wersji mini, 8 m długości, drukowany przez miesiąc, dłonie rodziny z liniami papilarnymi, sztuczne szczęki do celów medycznych.

Ludzie potrzebują wszystkiego, a drukarki 3D mogą wydrukować już niemal wszystko. Więc ani ten projekt człowieka w kolejce 3D nie był najbardziej skomplikowany, ani ostateczny, patrząc na dynamiczny, ogólnoświatowy rozwój technologii. Każdą skończoną postać Grzegorz Wieczorkiewicz i jego pracownicy ustawiają w firmowym korytarzu, w kolejności takiej jak na wystawie. Właściwie, zdał sobie sprawę, należałoby do środka wkładać kapsuły czasu, z jakimś listem albo zdjęciem. Tak na przyszłość.

Polityka 34.2014 (2972) z dnia 19.08.2014; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Człowiek z 3D"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną