Drukowanie człowieka najlepiej zacząć od głowy. Cieniutka igła, z prędkością 70 mm na sekundę, w pełni odwzorowuje komputerowy skan. Ze sznurka z tworzywa ABS, otrzymanego w procesie polimeryzacji butadienu oraz kopolimeryzacji akrylonitrylu ze styrenem, formuje brodę, usta i nos. Równolegle tworzone są pozostałe części ciała – podbrzusze, dłonie lub stopy. W ten sposób, po zaledwie kilku dniach i zużyciu od 15 do 20 kg materiału, można mieć ukończoną całą postać. Powierzchnię zewnętrzną i nierówności łączeń wygładzić należy szlifierką oraz pokryć warstwą ABS w płynie, wnętrze wypełnić pianką uszczelniającą, taką jak do okien. I gotowe.
Drukowanie człowieka nie jest jeszcze w Polsce powszechne, ale wraz z rozprzestrzenianiem się technologii, również na użytek prywatny, może zyskiwać na popularności – podsumowuje ekspert od skanowania i druku 3D Grzegorz Wieczorkiewicz z firmy Cad-Mech z Wrocławia. W swojej karierze inżyniera i mechanika tworzył już bardziej skomplikowane projekty niż człowiek – największy w Polsce membranowy dach grubości mniej niż jednego milimetra, po którym można chodzić, oraz pięciogłowego robota samojezdnego za 150 tys. euro. Jednak zlecenie wydruku dziewięciu osób stojących w sklepowej kolejce czasów komunizmu (symbolizującej trudności życia w tamtych latach), która będzie częścią otwieranej pod koniec sierpnia wystawy stałej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, ma dla firmy Grzegorza Wieczorkiewicza wymiar szczególny. Nie finansowy – wydrukowanie człowieka średniego rozmiaru to obecnie koszt ok. 30 tys. zł za sztukę, a oni i tak biorą mniej.