Temida z zaburzeniami
Skazani, mimo że niepełnosprawni intelektualnie
Kaliber zarzutów bywa duży. Upośledzony umysłowo Tomasz Kułaczewski przyznał się do brutalnego mordu na dziesięciolatku – bo śledczy podczas przesłuchania kazali mu siedzieć w samych spodenkach, a było zimno. Potem obiecali policyjny mundur moro. A nawet, że postrzela sobie na sucho z policyjnego glocka. I jeszcze, zachęcali, w więzieniu będzie miał leczenie psychiatrycznie. Dostał 15 lat, a leczyli go współosadzeni, tak skutecznie, że kilka razy próbował popełnić samobójstwo. Po czterech latach od zbrodni, za którą go skazano, przyznał się rzeczywisty sprawca.
Częściej chodzi o drobnicę – jakieś oszustwa, drobne kradzieże. Czasem – też o to, że nie rozumieli, że robią coś zakazanego. – Sytuacja takich ludzi w całym wymiarze sprawiedliwości, od pierwszego kontaktu z jej przedstawicielem, jest dramatyczna – mówi mecenas Anna Mazurczak z Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. – Bez profesjonalnej pomocy są z góry na straconej pozycji i wpadają w pułapki zastawione przez wymiar sprawiedliwości.
Rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz dowiedziała się od dyrektora Służby Więziennej, że osób z umiarkowanym i znacznym upośledzeniem jest w więzieniach około 200. Właściwie każda z tych spraw to wątpliwy wyrok. Prokurator generalny Andrzej Seremet mówi o kilkuset sprawach, które polecił prześledzić swoim podwładnym. Ale wiele wskazuje, że takich skazanych może być znacznie więcej, skoro system penitencjarny ma do dyspozycji 1,7 tys. miejsc na 22 oddziałach terapeutycznych dla takich właśnie więźniów – i one pękają w szwach.