Nawet kilkutygodniowe zarodki zgodnie z polskim prawem można i trzeba grzebać jak każde ludzkie zwłoki. Przepis obowiązuje już od 3 lat, od chwili zmiany ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Jeżeli szczątków płodu, ciałka dziecka, które się nie zdążyło urodzić, nie odbiorą rodzice i nie zrobią pogrzebu, obowiązek spada na gminę. Nie wszystkie samorządy się z tego zadania wywiązują. A szpitale nie mogą ich już, jak dawniej, utylizować jak wyciętych podczas operacji wyrostków robaczkowych. Płody i zarodki muszą być przechowywane aż do godnego pochówku. Co roku w Polsce dochodzi do ponad 40 tys. poronień.
Bloczki z kubeczków
W Szpitalu Bielańskim w Warszawie w Zakładzie Patomorfologii jest już około 300 dużych płodów. Dużych, to znaczy takich, których nie trzeba badać pod mikroskopem, żeby stwierdzić, czy w preparacie są tkanki płodu czy tylko zeskrobiny z macicy i skrzepnięta krew. Widać po prostu, że to zarodek człowieka. Takie częściej są odbierane przez rodziców i chowane na cmentarzach. Ale tych trzystu, które czekają w piwnicy zakładu, w szafach w formalinie, rodzice już na pewno odebrać nie zamierzają. I szpital ma problem. Codziennie do Zakładu Patomorfologii zjeżdżają z całego szpitala nowe plastikowe pojemniki. Płody ze starszych ciąż umieszczone w formalinie i mniejsze w kubeczkach wielkości filiżanki do kawy – w środku są tylko strzępki.
Każda tkanka, która została pobrana bądź wydalona z organizmu ludzkiego, musi zostać zbadana histopatologicznie w celu ustalenia rozpoznania i leczenia. Tak samo jest w wypadku poronienia. Ostatnio jest też często potrzebne badanie stwierdzające płeć. Do samego pochówku zbędne, ale już do wystąpienia o zasiłek porodowy i pogrzebowy z ZUS czy prawo do 8-tygodniowego urlopu macierzyńskiego, płeć musi być określona.