Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Czy biznes potrzebuje doktora

Mizerski na bis

W prasie czytam o skomplikowanej sytuacji środowiska polskich doktorów. Podobno polska gospodarka nie korzysta z ich wiedzy i umiejętności, na skutek czego ponad 90 proc. doktorów jest zatrudnionych w sektorze szkolnictwa wyższego, co wiąże się ze skromnym uposażeniem i koniecznością ciągłego użerania się ze studentami. Z analiz OECD wynika, że tylko niecałe 8 proc. naszych doktorów realizuje się w biznesie. Tymczasem w USA, Holandii czy Danii biznes przyciąga co trzeciego doktora, a w Rumunii – co dziesiątego.

Z analiz jasno wynika, że polscy doktorzy są biznesowi niechętni. Wielu z nich nie chce mieć z biznesem do czynienia, bo – jak twierdzą – nie po to robili doktorat, żeby robić na tym biznes. Niektórzy przyznają nawet, że doktorat uratował ich przed przygnębiającą perspektywą zostania biznesmenem. Oczywiście, mamy w kraju osoby takie jak doktor Kulczyk, które w udany sposób połączyły tytuł naukowy z biznesem. Ale mamy także, niestety, osoby takie jak prezes Business Centre Club Marek Goliszewski, który bardzo chciał zostać doktorem i który nawet myślał, że napisał doktorat, ale po dokładnych oględzinach okazało się, że to był tylko luźny i mało odkrywczy esej. W efekcie jego próba pożenienia biznesu z doktoratem skończyła się porażką i dziś Goliszewski, zamiast być doktorem, jest ciągle zwykłym prezesem.

Swoją drogą ciekawe, kto wymyśla i wprowadza innowacje w naszym biznesie, jeśli nie robią tego doktorzy? Niestety, można się domyślać, że innowacje te są udziałem osób posiadających wykształcenie niepełne wyższe albo nawet podstawowe, na skutek czego polska gospodarka wciąż rozwija się za wolno.

Polityka 46.2014 (2984) z dnia 11.11.2014; Fusy plusy i minusy; s. 106
Oryginalny tytuł tekstu: "Czy biznes potrzebuje doktora"
Reklama