Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Piętra

Co doprowadziło do wybuchu gazu w katowickiej kamienicy

Specjaliści od ustalania przyczyn katastrof mówią, że one nigdy nie dzieją się przypadkowo. Specjaliści od ustalania przyczyn katastrof mówią, że one nigdy nie dzieją się przypadkowo. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
Z zewnątrz wyglądało ładnie: elewacja, zadbany budynek. Dopiero kiedy wybuch gazu rozerwał kamienicę w centrum Katowic, odsłoniły się głęboko skrywane problemy.
Katowice, ul. Chopina. Śmierć rodziny dziennikarzy nadała tragiczny wymiar innym dramatom rozgrywającym się w tej kamienicy.Dawid Markysz/Edytor.net Katowice, ul. Chopina. Śmierć rodziny dziennikarzy nadała tragiczny wymiar innym dramatom rozgrywającym się w tej kamienicy.

Zdarzenia z tamtej czwartkowej nocy, gdy w katastrofie w kamienicy w centrum Katowic zginęła rodzina dziennikarzy i ich dziecko, zaczęły się już układać strażakom w jedną całość. To u pana P., piętro drugie, ktoś celowo rozkręcił instalację gazową. Kiedy mieszkanie wypełniło się gazem, doszło do eksplozji. Wydobywający się gaz doprowadził też do pożaru, który zniszczył dach i część kamienicy.

Piętro drugie

Niepublikowany jeszcze raport straży pożarnej nie pozostawia wątpliwości: instalacja u P. rozkręcona była intencjonalnie w dwóch miejscach – w kuchni, przy kuchence gazowej, i w łazience, pod piecykiem ogrzewającym wodę. Na dodatek zawór gazu przy tym ostatnim był otwarty. Tak jakby ktoś próbował napuścić gazu do mieszkania. Być może to miało być samobójstwo.

Nie da się jednak wykluczyć również innej hipotezy: że pan P. chciał wysadzić kamienicę. Podczas akcji ratowniczej do przedstawicieli służb podchodzili mieszkańcy, by powiedzieć, że pan P. od dawna się odgrażał, że ich „wystrzeli”. Prokuratorzy nie zdążyli przesłuchać pana P. Zmarł. W dzień po wybuchu, 24 października, mężczyzna miał zostać eksmitowany do noclegowni. Dwa dni wcześniej jego matka, z którą mieszkali razem, trafiła do domu pomocy społecznej; była w złym stanie – bez nóg, na wózku, wymagała stałej opieki, której syn nie był jej w stanie zapewnić. Rodzina miała w Komunalnym Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej ok. 60 tys. zł długu.

Tego, skąd u pana P. w ogóle wziął się ten gaz, również nie wiadomo. Oficjalnie został on odcięty w 2011 r. Protokół zdjęcia licznika podpisała matka pana P. Najwyraźniej państwo P. jakoś sobie poradzili, bo ze zdjęć zrobionych niedługo po katastrofie wynika, że w dniu wybuchu licznik w mieszkaniu był, tyle że pozbawiony liczydła.

Polityka 47.2014 (2985) z dnia 18.11.2014; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Piętra"
Reklama