Marzena Świeczak, z wykształcenia geofizyk (z tytułem doktora nauk o Ziemi), z zawodu nauczycielka matematyki w Zespole Szkół nr 2 w Garwolinie, wymyśliła takie zadanie: „W garnku Kasi jest o 2,5 litra zupy dyniowej więcej niż w garnku Jasia. Jaś ma o 5 litrów zupy mniej niż Ola, która ma dwa razy więcej zupy niż Kacper. Zupa Kacpra wypełni dokładnie sześć misek o pojemności 0,8 litra. Ile litrów zupy mają razem dzieci?” (rozwiązanie zadania pod tekstem). – Trudne? Może dla kogoś, kto nie potrafi sobie tego wyobrazić – uśmiecha się Marzena Świeczak. – Piątoklasiści, nawet ci uchodzący za mniej zdolnych, którzy uczestniczyli w warsztatach „Matematyk w kuchni”, rozwiązali to zadanie błyskawicznie. Ale wcześniej, podczas trwającego cztery miesiące projektu przygotowanego i prowadzonego przez Stowarzyszenie Calos Cagathos, zrobiliśmy wszystko, żeby przestawić ich sposób myślenia o matematyce: najpierw mieli ją zobaczyć, poczuć, posmakować. Potem zrozumieć.
Obraz, ruch, zmiany
Przemysław Karpowicz, 28-letni doktorant na Wydziale Chemii Uniwersytetu Gdańskiego, przyznaje, że lekcje, na których można zobaczyć, że matematyka to narzędzie, które ułatwia życie, były marzeniem jego dzieciństwa. Niestety, ani w podstawówce, ani w szkole średniej w niewielkich Bartoszycach nikt nie pokazał, że znienawidzona „matma” nie tylko rządzi innymi naukami ścisłymi, ale też naszą codziennością. To kompletne oderwanie jej od życia i zatrzymanie na czasach Arystotelesa jest – jak przekonuje wydawca i edukator Maciej Winiarek – polską normą.