Konie pracujące na szlaku do Morskiego Oka doczekały się serii naukowych elaboratów. Niestety wśród naukowców nie ma zgody. Powstały więc metaanalizy, naukowe opinie do równie uczonych ekspertyz. W akademickim środowisku weterynaryjno-zootechniczno-hipologicznym wrze, trwają dyskusje, kto jest większym autorytetem, kto konowałem. Nieco tym zdezorientowany Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, postanowił zatem – w akcie desperacji, jak sam przyznaje – zamówić kolejną ekspertyzę, tym razem u zagranicznych naukowców. Niech bezstronne autorytety z Wiednia pomogą określić normę końskiego wysiłku.
Chodzi oczywiście o to, czy konie ciągnące wyładowane ceprami fasiągi na trasie do Morskiego Oka pracują na miarę swoich możliwości, jak twierdzą fiakrzy, czy jednak ponad siły. O czym mogłyby świadczyć nie tylko przypadki padnięć w trasie, ale i przerażająco krótki czas eksploatacji zwierząt. Średnio po 2 latach (zamiast po 7–8) konie są wycofywane z trasy i – zdaniem obrońców zwierząt z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva! i Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami – najczęściej trafiają do rzeźni. Chyba że obrońcom zwierząt uda się je wykupić.
Obie organizacje oskarżają góralskich fiakrów o przeciążanie koni, czyli ustawowe znęcanie się nad zwierzętami, i od kilku lat walczą o to, by przewozów konnych na trasie do Morskiego Oka po prostu zakazać. Tatrzański Park Narodowy, trochę między młotem a kowadłem (wozacy płacą za postój w Palenicy Białczańskiej i Włosienicy, co dla TPN jest niebagatelną kwotą w budżecie), zaproponował zrobienie kolejnych wszechstronnych badań.
Ile waży wóz?
Pierwszą ekspertyzę jeszcze w 2009 r. na zlecenie TPN sporządził dr inż. Maciej Jackowski z Katedry Gospodarki Turystycznej Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.