Tuż po śmierci kobiety pod mijającym Mławę Pendolino pasażerowie twittują, że obsługa zachowuje się profesjonalnie. Rozdaje dodatkowe napoje i wafelki, pyta o samopoczucie.
Tego dnia na torach ginie ktoś jeszcze, ale o tych spod TLK informuje tylko (a i to pośrednio) dworcowa tablica w zakładce Opóźniony. Pendolino gwarantuje wspomnienie w Onecie, Radiu Zet, a nawet w TVN.
1.
Pierwszym jest (był?) 43-letni mieszkaniec wsi Słomniki. 25 listopada 2014 r. maszyniści trasy Warszawa–Kraków dostrzegli z daleka leżący na torach „ciemny przedmiot”. (Maszyniści byli trzeźwi).
Fora kipią z oburzenia. Jak ONI naród traktują? Wydają miliony na podziemne przejścia dla żab pod autostradami, na korytarze dla migrujących zwierząt, a człowiekowi zafundowali szybkość nowej generacji pędzącą po starych kartofliskach, gdzie jeszcze wypasa się krowy na nasypach. W gospodarstwach wiejskich najbliżej torów od tych szybkości aż spada pranie ze sznurków. Ale to był projekt polityczny, spieszyli się z otwarciem kosztem człowieka. Bo w tym kraju chroni się życie dopiero poczęte, nie życie już żyjące.
Są na forach pracujący za granicą. Tam szlaki dla takich prędkości są samotne jak autostrady, ogrodzone przed człowiekiem. U nas we Francji (u nas we Włoszech, Niemczech) pędzą w tunelach lub po wysokich nasypach, niekrzyżujących się z istotą ludzką. Pracujących za granicą irytuje podkreślany medialnie fakt, że maszyniści byli trzeźwi. W ich zachodnich gazetach jest nie do pomyślenia, że mogło być inaczej. Niech ONI – apelują fora – odgrodzą tory od kartoflisk siatkami, wysokim płotem pod napięciem, drutem kolczastym, których Polak o tyczce nie przeskoczy, niech usypią górki zwalniające, inaczej czasooszczędni będą mieli piekło, samobójcy raj, pasażerowie opóźnienie, a maszyniści obciążone sumienia.