Społeczeństwo

Pokusy, którym ulegają duchowni

10 największych grzechów księży

Johannes Eisele/REUTERS / Forum
Bywa, że księża, widząc tłumy w kościołach, ulegają pokusie moralizowania. Wtedy najłatwiej rzucić kamień – często na oślep, bez refleksji i bez odpowiedzialności.

Uczeni w Piśmie przyprowadzają do Jezusa kobietę przyłapaną na cudzołóstwie. Żądają kary śmierci przez ukamienowanie. Jezus kilkoma słowa rozbraja bombę nienawiści, łatwego osądu i potępienia. Mówi: kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień.

Księża, kapłani, pastorzy, duchowni – zawsze byli narażeni na pokusy prowadzące do grzechu łatwego osądzania i szybkiego potępiania. Przeczytajcie ostatnie rozdziały Ewangelii, a dowiecie się, że to właśnie kapłani byli siłą napędową posyłającą Jezusa na krzyż.

Nie rzucam kamieni w stronę duchownych. Stawiam lustro przed amboną i proponuję refleksję.

1. Władza – przestaję być sługą, chcę być władcą tego świata

Klasyczna pokusa rodzi klasyczny grzech. Gdy duchowny zamienia kościelny mikrofon w tubę wyborczą, próbuje kształtować polityczną rzeczywistość, kogoś popiera, by kogoś innego pogrzebać – zawsze dzieje się tragedia.

Władza ta ma także inny wymiar. Słowo „hierarchia” oddaje kościelny dramat, w którym zasada miłości i wzajemnej służebności zastępowana bywa przez ślepe podporządkowanie, walkę o kościelny stołek, panowanie, a wreszcie słodką możliwość decydowania o czyimś losie. Każdy biskup powinien być przede wszystkim sługą. Każdy ksiądz jest w pierwszej kolejności sługą. Dopiero później może być nauczycielem czy liderem.

2. Pieniądze – mówię, że każdy grosz ma wartość, ale sam nie liczę się z groszem

Podobno człowiekiem rządzą trzy rzeczy: władza, seks i pieniądze. W przypadku duchownych nie jest inaczej. Tak samo jak ludzie innych zawodów czy powołań podlegają pokusie bogacenia się i zdobywania dóbr. Uczą podchodzić do spraw materialnych z dystansem, ale „po godzinach” o tym dystansie zapominają.

Czasem wierni zauważą, że remont siedziby duchownego wymknął się z ram kosztorysu i wszczynają bunt. Czasem wierni zorientują się, że rozrzutność otworzyła drzwi do parafialnego sejfu i reagują, żeby zatrzymać z trudem uzbierane pieniądze. I tu cała nadzieja w odpowiedzialności i odwadze wspólnoty.

3. Chciwość – żyję zgodnie z zasadą „więcej i drożej”

Duchowny powinien być z założenia minimalistą. Wertując kartki Ewangelii, można zauważyć, że Jezus dbał o siebie, bo pracował, ale i odpoczywał, pamiętał o właściwym odżywianiu, ucztował z bliskimi. Był jednak minimalistą, czyli poprzestawał na tym, co małe, nie tonął w zachłanności.

Każdy, kto deklaruje, że jest naśladowcą Jezusa, powinien poszukiwać tej ścieżki umiaru w swoim życiu. Jeśli ciągle mam mało, to tak naprawdę nigdy nie dotrę do zaspokojenia, ale stracę z oczu to, co najważniejsze, czyli potrzeby tych, którym mam służyć.

4. Bylejakość – mówię byle co, żyję byle jak, jestem byle jaki

Są duchowni, którzy obwieszają się złotymi pierścieniami, krzyżami wysadzanymi kamieniami i drogimi szatami, ale nie brakuje też takich, którzy są brudni, zaniedbani, po prostu byle jacy.

Bylejakość dotyka różnych sfer życia duchownego. Kiepsko przygotowuje się do kazań, czyli nie szanuje słuchaczy i rzuca im „teologiczne ochłapy”. Źle i nieodpowiedzialnie zarządza tym, co mu powierzono, na przykład parafią. Nie potrafi też zarządzać sobą, swoim czasem, zdolnościami, namiętnościami i wadami.

5. Seksualność – krzywdzę innych

Temat bolesny i tragiczny. Grzech to grzech – zawsze jest złem i nie ma powodu, żeby grzechy wartościować od najgorszych po łagodniejsze. Ale tak po ludzku ten grzech uderza w sumienie szczególnie.

To w tym przypadku zaufanie, którym obdarzani są duchowni, przeradza się w rany na całe życie. Zamiast dobrego świadectwa o miłości podawana jest karykatura miłość pełna bólu i cierpienia.

6. Uległość przestałem wierzyć w siebie, wierzę w hierarchię

Duchowny musi wierzyć w Boga, ale powinien też mieć wiarę w siebie. Kochać siebie to znaczy pogodzić się ze sobą, walczyć o siebie i korzystać z daru odpowiedzialności.

Służbowe podporządkowanie w Kościele nie oznacza zgody na wyrzeczenie się siebie i swoich poglądów. Duchowny ma mieć siłę do protestu i powinien doceniać wagę swoich decyzji.

7. Strach – nie chcę już podejmować wyzwań

Duchowny powinien mieć odwagę, żeby podejmować wyzwania duszpasterskie, wychodzić z tymi, którym służy na pola niewiary, problemów, dylematów i wątpliwości. Czasem odpowiedzi są trudne, poszukiwanie męczące, a życie zamienia się w piekło. Wyzwanie goni wyzwanie. Ksiądz może się bać, ale mimo strachu ma iść dalej.

8. Wygoda – chciałbym zmieniać świat, ale nie opłaca mi się to

Na początku duchowny jest pełny marzeń, posiada wielkie ideały i plany. Jednak szybko zauważa dziwne spojrzenia starszych kolegów – mieszanka litości z pewnym zafascynowaniem. I słyszy: nie da się, to niezgodne z kościelną tradycją, co powiedzą ludzie, co powie władza kościelna, nic nie jest takie proste, kościelne tryby mielą powoli, kariery to ty w Kościele nie zrobisz.

Jeśli jest odważny, to przedziera się z Ewangelią do przodu. W innym przypadku osiada na wygodnej mieliźnie.

9. Pycha – nazywają mnie „dostojny” i „wielebny”, coś musi w tym być

Język religijny posiada kilka naprawdę nieszczęśliwych słów, które jednak łaskoczą ludzką próżność. Skoro więc tradycja tak nakazuje, to bez głębszego namysłu z tych słów chętnie korzystamy. Tytuł honorowy „Jego Ekscelencja” zmienia bardzo wiele, bo stawia sługę pośrodku tych, którzy zwykle chcą, żeby im służyć.

Pycha prowadzi do utraty kontaktu z tymi, którym duchowny służy, do których mówi, z którymi buduje Kościół oparty na szczerej i zrównoważonej relacji.

10. Banalność – stałem się przewidywalny, ubrany w starą szatę

To grzech duchownych, którzy ukryli się w podręczniku do liturgii, pozamykali okna w kościele i zgodzili się odgrywać rolę „odprawiaczy” ceremonii.

Tymczasem każde duchowe spotkanie powinno być też duchową przygodą – odkrywaniem siebie i swojej wiary na nowo. Jeśli duchowny nie chce wyjść poza ramy powtarzalności, to łatwo straci kontakt ze swoim powołaniem i tymi, którzy przychodzą do kościoła.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dzieci najczęściej umierają w nocy, boją się naszego lęku. „Płaczę, gdy wracam z dyżuru do domu”

Rozmowa z dr Katarzyną Żak-Jasińską, pediatrą zajmującą się opieką paliatywną, o przeżywaniu ostatnich chwil z dziećmi i szukaniu drogi powrotu do życia po ich stracie.

Paweł Walewski
22.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną