Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Czy losem zwierząt bardziej się przejmujemy niż losem ludzi?

Na konta organizacji pożytku publicznego z tytułu odpisu 1 proc. podatku tylko w zeszłym roku wpłynęło ponad pół mln zł. Część tej sumy inkasują obrońcy praw zwierząt.
.Thomas Hawk/Flickr CC by 2.0.

Owszem, zdarza się, że o zwierzęta troszczymy się bardziej – pisze prof. Hal Herzog, psycholog z Western Carolina University, który opublikował właśnie obszerny esej na ten temat. Na przykładzie Amerykanów wylicza: zwierzę w domu ma już 2/3 mieszkańców USA, 90 proc. właścicieli psów i kotów uważa je za pełnoprawnych członków rodziny. Nawet małżonkowie są skłonni przyznać, że więcej zrozumienia okazują im pupile niż partnerzy.

Nie dotyczy to jednak wyłącznie sfery prywatnej – twierdzi Herzog. Tę dysproporcję widać także w mediach. Na doniesienia, które odnoszą się do zwierząt, reaguje więcej osób, zauważa się je i nagłaśnia.

Herzog przytacza przykład z amerykańskiego podwórka – kiedy policjanci postrzelili nietrzeźwą (i ciężarną jednocześnie) kobietę, o sprawie przypomniano sobie i napisano dopiero rok później. Kiedy postrzelony został pies – zareagowano natychmiast. Natychmiast też powstały strony wsparcia na Facebooku. Internauci zaś zebrali spontanicznie 80 tys. dol. w ramach oddolnego zadośćuczynienia.

.MickiTakesPictures/Flickr CC by 2.0.

Niektórym ludziom cierpienie zwierząt wydaje się dotkliwsze. Podobną empatię wykazują również względem tych, którym krzywda się nie dzieje – a internetowe magazyny tę potrzebę sumiennie zaspokajają. Przykłady najświeższe: magazyn „Time” opublikował dziś zdjęcia młodych wydr (powodując powszechne rozczulenie), dziennik „The Telegraph” – informację o północnych nosorożcach białych, którym grozi wyginięcie (powszechne rozżalenie).

Te skrajne reakcje nie świadczą jednak wprost o tym, że czujemy empatię względem zwierząt, a stajemy się zupełnie nieczuli względem ludzi.

Reklama