Trudno było pomieścić wszystkich w sali konferencyjnej nadleśnictwa. Mimo klimatyzacji temperatura dyskusji rosła. Ludzie przyszli na debatę zamykającą plany urządzenia lasu dla Nadleśnictwa Gdańsk, zakładające między innymi, ile drewna z lasu można pozyskać. W kuluarach leśnicy opowiadali, że w Lasach Oliwskich (sąsiedztwo Gdańska) czują się zaszczuci, a drwale są przez mieszkańców wyzywani od najgorszych. Na sali debat przedstawiciele ruchu społecznego wypominali leśnikom, że lasy są społeczne, jedynie oddane im w zarząd.
Rozmowy przy wycinaniu lasu
Protest zrodził się rok temu, niejako na Szlaku Borsuka – ścieżce historyczno-przyrodniczej, którą z inicjatywy Bogdana Borusewicza, marszałka Senatu, upamiętniono konspiracyjne wędrówki trójmiejskich opozycjonistów. Tym szlakiem biegł w marcu 2014 r. Jakub Krzyżak, kolarz, trener personalny, propagujący zdrowy tryb życia (jednym z jego podopiecznych był Adam Darski „Nergal”, gdy po przeszczepie szpiku kostnego chciał odzyskać kondycję). Biegnąc, natrafił na głębokie koleiny, gdzie zakopał się traktor drwali. Utrwalił spektakularny obraz rozrytej ścieżki i błota. On i informatyk Brunon Wołosz założyli na Facebooku stronę „Trójmiejskie Lasy. Społeczny Sprzeciw Przeciw Złej Gospodarce”. Z czasem dołączyli inni, jak Marcin Wilga – z wykształcenia elektronik, z zamiłowania przyrodnik mykolog, czy Michał Kochańczyk – alpinista, podróżnik, żeglarz. Sympatyków przybywało. Dorzucali relacje i zdjęcia. Pokazały one skalę zmian w okolicznych lasach. Za nimi poszły publikacje prasowe, reportaże radiowe. I lajki.
Inicjatywa wciąż rośnie w siłę. To siła dość nieuchwytna, mgławicowa, bo oparta głównie na mediach społecznościowych.