Aleksander Kwaśniewski chciałby stworzyć klub byłych prezydentów. Wzorem mogliby być amerykańscy eks, którzy spotykają się choćby po to, by rozegrać partię golfa. Niestety, w Polsce żaden z prezydentów nie umie grać w golfa. Jeden poluje, jeden łowi ryby. „Może na narty moglibyśmy się umawiać? – zaproponował Kwaśniewski w „Polsce”. – Bo akurat z nimi wszyscy sobie radzimy, łącznie z elektem”.
Prof. Janina Milewska-Duda denerwuje się, kiedy słyszy, że za jej synem stoi Jarosław Kaczyński. W rozmowie z „Super Expressem” wyznała: „Oni się rozumieją tak jak my z synem, bez słów. Pan Jarosław Kaczyński jest politycznym ojcem mojego syna. Wyznają te same idee, wartości i program. I dlatego Andrzej nie musiał dziękować panu Kaczyńskiemu. Oni są jednością”.
Spośród wielu zwięzłych opisów tego, co stało się 24 maja, wyróżnia się definicja politologa Jarosława Flisa: „Okazało się, że wybory w Polsce są wyborem między zostawieniem a odstawieniem polityka sprawującego dane stanowisko”.
Z kolei w konkurencji powyborczej liryki bezapelacyjnie triumfuje satyryk Jan Pietrzak, który zwierzał się „Gazecie Polskiej Codziennie”; „Obudziłem się dzisiaj w doskonałym nastroju, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że słońce mocniej świeci, a bzy intensywniej pachną”.
Jarosław Gowin zaprzeczył w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” pogłoskom, jakoby należało już pisać nekrolog dla Platformy. Przeciwnie, widzi przed partią świetlaną przyszłość: „Platforma przetrwa i w następnym Sejmie będzie największą partią opozycyjną.