Na zawsze osobno
Morderstwo w Rakowiskach. Wyrok 25 lat więzienia dla nastolatków jest już prawomocny
Artykuł w wersji audio
[12 kwietnia 2016 r. Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał wyrok 25 lat więzienia dla skazanych, na wolność będą mogli wyjść najwcześniej po 20 latach odbytej kary. Poniższy artykuł ukazał się w listopadzie 2015 r.]
Wyrok zapadł w piątek przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Zarówno Kamil N., jak i Zuzanna M. dostali karę 25 lat pozbawienia wolności. O warunkowe zwolnienie będą mogli ubiegać się nie wcześniej niż po 20 latach więzienia.
Poniższy tekst ukazał się w POLITYCE 2 listopada 2015 r.
Więzienną wyprawkę różnił tylko jeden detal; paczka podpasek dla niej. Poza tym – oboje dostali to samo. Zielone mydło, pastę do zębów, papier toaletowy, szampon do włosów i szczoteczkę do zębów. Do noszenia: dozwolone pod celą trzy góry, dwa doły, jedna para butów sezonowych i klapki.
Kamil dostał tzw. skarbówkę, czyli ubrania z więziennego magazynu. Rzecznik prasowy Aresztu Śledczego w Lublinie mówi, że nikt się o niego nie upomina, a i on nie chce się z nikim kontaktować. Bo i kto miałby? – Pilnujemy, aby Kamil nie zrobił sobie krzywdy, ale też aby nikt go nie skrzywdził – dodaje rzecznik prasowy. – Dlatego umieściliśmy go w trzyosobowej, monitorowanej przez całą dobę celi.
Zuzannie spódnicę i dresy przesłała matka. Siedzi w zwyczajnej, wieloosobowej przejściówce. Daleko od zaawansowanych dożywotek i ćwiartek odsiadujących wyroki za morderstwa. Bez szansy na współpracę z więziennym portalem literackim ewkratke.blog.pl, w którym osadzone opowiadają o życiu na Kamczatce, rozmowach z kumplem z góry, Bogiem, głodzie narkotykowym albo ssaniu na seks.
O Kamilu mówią w areszcie śledczym, że wycofany. O Zuzannie, że przeciętna. Raczej spokojna, pryszczata nastolatka. Ale tabloidy piszą o niej, że przebojem wchodzi w życie Kamczatki (areszt śledczy na warszawskim Grochowie). Że odmawia spowiedzi, nie żałuje, że chwali się tym, co zrobiła. Lub: że poprawia błędy językowe dziewczyn spod celi, punktuje potknięcia stylistyczne przesłuchujących i zadziera nosa. Nad jej zdjęciami wyciągniętymi z Facebooka dają nagłówki zawsze w tym samym stylu: „Krwawa Zuzanna”. „Bestia z Rakowisk”. „Opętała chłopaka seksem”. Sam Kamil, jako „inteligentny, spokojny i grzeczny” pomocnik w realizacji „chorej zbrodni”, schodzi na drugi plan.
Zabili, żeby być razem
Był grudzień 2014 r. Umówili się, że gdy podejdą do łóżka, Kamil stanie nad ojcem, a Zuzanna nad matką. Odliczyli do trzech. Uderzyli równocześnie. Ale jego rodzice obudzili się z krzykiem. On wytrącił Zuzannie nóż, ona uciekła z sypialni. Kamil jest silniejszy, ogłuszył ojca, pobiegł za matką. Zadał jej ostatnie ciosy w plecy i szyję. Zuzanna, uderzeniami w kark, dobiła jego ojca. Wspólnie usiłowali obciąć mu rękę, aby zatrzeć ślady po jej ugryzieniach – ale noże już się stępiły.
Nierozłączni byli jeszcze przez kilkanaście godzin: w samochodzie znajomych, w kawalerce koleżanki z Krakowa, w pizzerii. Planując, co zrobią z milionem, który Kamil dostanie z polisy, za dom, samochody i rzeczy po rodzicach. Aż rozdzieliła ich policja.
Jego zawieziono do Aresztu Śledczego w Lublinie, ją do Warszawy. Oboje od razu przyznali się do winy. Już osobno, przez pierwsze tygodnie prosili o to samo: współczesną polską literaturę, tomiki wierszy i papier, żeby pisać do siebie listy. Ale nie dostali zgody na korespondencję. Kamil przestał upominać się o papier.
Przez następne miesiące o postępach we własnej sprawie dowiadywali się z artykułów o mordercach z Rakowisk i programów telewizyjnych – z prasy wykładanej w świetlicy, odbiorników dopuszczalnych w celach. Na przykład, że biegli psycholodzy i psychiatrzy, którzy ich badają, szybko znaleźli klucz do Zuzanny. Po czterech tygodniach obserwacji zawyrokowali: narcystyczne i antyspołeczne cechy osobowości, skłonność do agresji, brak poczucia winy i niezdolność do przeżywania emocji. Z Kamilem szło trudniej. Dwumiesięczne badania nie wykazały osobowości zależnej ani antyspołecznej. Podczas badań przyznawał: myśli, że nad łóżkiem rodziców, naprzeciwko Zuzanny, stał ktoś inny. Jego tam nie było. A matkę dogonił i przejechał jej dwukrotnie nożem po gardle, żeby się nie męczyła.
Tabloidy zaczynają więc chwalić: on żałuje. I rozliczać ją: „(...), współżyła z piętnastoletnią koleżanką z gimnazjum, częstowała marihuaną kolegów, m.in. Kamila”. W innym procesie za nadużycia seksualne wobec nieletniej koleżanki Zuzanna dostała dwa lata, w zawieszeniu na cztery. Mniej więcej w tym samym czasie prokurator okręgowy skierował do sądu pozew o uznanie Kamila za niegodnego dziedziczenia po rodzicach. Do mediów wyciekła informacja, że ten zgadza się z pozwem, ale tylko pod warunkiem, że pieniądze nie trafią do rodziny ze strony ojca. Nadal nikt go nie odwiedzał, ale zaczął odbierać listy. Rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek: – Piszą do niego koleżanki i koledzy ze szkoły, ale też zupełnie obcy ludzie. Odpisuje mniej więcej to, co inni tymczasowi, czekający na wyrok: że został zmanipulowany. Oddałby wszystko, aby cofnąć czas. Żałuje bardzo.
Do Zuzanny pisze głównie matka.
Bohaterowie polskiego Twin Peaks
Tuż przed rozpoczęciem pierwszej rozprawy, w sierpniu 2015 r., dzieli ich tylko 200 metrów i mur między oddziałem męskim i żeńskim Aresztu Śledczego w Lublinie. Zuzanna trafia do zwykłej pięcioosobowej przejściówki. Kamil, jak zapewnia kierownik penitencjarny, odkąd siedzi, ma regularnie zmieniany skład. Osadzeni są dobierani z klucza „odpowiedniego kształtowania środowiska młodocianych”.
Nadal przez całą dobę obserwują go kamery. Widać, że jest grzeczny, posłusznie robi, o co proszą. Już nie chce poezji. Nie pyta o Zuzannę. Zamawia, jak inni z celi, książki przygodowe. Codziennie korzysta z godzinnego spaceru. Zawsze idzie dwa, trzy kroki za współosadzonymi. Kiedy zaproponują, gra w piłkę nożną na Play Station, monopoly, szachy. Chętnie czyta gazety wykładane w świetlicy. Nie zgłasza zastrzeżeń do treści artykułów na temat bestii z Rakowisk. Nie ma pretensji do wychowawców, że wypowiadają się na jego temat w programach telewizyjnych. Kierownik penitencjarny: – Dziennikarki telewizyjne pytają z troską, jak on sobie radzi? Czy nikt nie robi mu krzywdy?
Dostaje też coraz więcej listów ze stemplami z całej Polski. Ktoś zdejmuje jego profil ze zdjęciem z Facebooka, podczas gdy na ogólnodostępnym profilu Zuzanny (jako Marii Goniewicz) sześciotysięczny lajkowicz, wklejając artykuł o zbliżającym się procesie „krwawej lesby”, pisze: „gardzę tą dziwką za to, jakie wiersze i zdjęcia publikowała”. Inny dodaje: „ścierwo, zasługujesz tylko na śmierć”.
Ona nie może tego przeczytać, ale znajduje własny, więzienny wall: redaguje gazetkę ścienną. Nadal, podobnie jak Kamil, czyta wszystkie artykuły na swój temat, śledzi programy telewizyjne o – jak ochrzciły ich telewizje śniadaniowe – bohaterach polskiego Twin Peaks. Ale, w odróżnieniu od Kamila, ma pretensje, że pracownicy aresztu opowiadają o niej dziennikarzom. Mówi, że jeśli chcą, aby znów im zaufała, muszą być bardziej dyskretni.
Na zachętę dostaje pracę w bibliotece (trzysta książek), 40 godzin nieodpłatnie raz w tygodniu, w piątki, wypożyczanie innym osadzonym. Wychowawca wyjątkowo zgadza się też na gitarę w celi. – Pisze piękne piosenki, jest wszechstronnie utalentowana – chwali. Jurorzy konkursu poezji więziennej w Krasnymstawie są innego zdania. Odrzucają jej erotyki, bo „to takie bleblanie o niczym”, do tego napisane po bożemu, ręcznie. Na przegląd sztuki więziennej w Sztumie wysyła więc poetycki collage: wiersz z nagłówków ogólnopolskiego dziennika i dwóch gazet regionalnych. – Początek, złożony z wyciętych słów, był taki: „Jestem bohaterką własnego skandalu”. Koniec: „Moje hobby to miłość. Cała ja. Klucz do wnętrz” – mówi juror konkursu, poeta Janusz Ryszkowski. – Nie wiedziałem, kim jest Zuzanna M. Pomyślałem, że warto ją nagrodzić, bo chce przyciągnąć uwagę, szuka pomysłu na swoją kreację.
Tyle że, jak mówi Ryszkowski, poezja to nie najlepszy trop. W więzieniu, jak na wolności, liczy się spryt, kasa, znajomości. Wiersze w 95 proc. wysyłają mężczyźni. Nie wszyscy piszą z potrzeby serca. Plagiatują się, utalentowani piszą na zamówienie, aby zleceniodawca zasłużył na przepustkę albo udowodnił sądowi penitencjarnemu, że się zmienia. Z obserwacji wokandy wynika, że mężczyzna wrażliwy na sztukę bywa bardziej przekonujący. Kobieta – nigdy.
Czy żal coś zmieni?
Na salę sądową zostają dowiezieni oddzielnie. On wchodzi pierwszy, ona za nim. Nie patrzą sobie w oczy. Kiedy siedzą na jednej ławie, oddzieleni prawnikami i policjantami, dzieli ich kilka metrów. Mimo to nawet na chwilę nie zwracają się w swoją stronę. Kamil płacze, kiedy sąd odczytuje akt oskarżenia. Zuzanna ma czarne okulary, zawsze coś do czytania, np. Jakuba Żulczyka „Ślepnąc od świateł”, Kamil prawie przez cały czas trwania rozprawy siedzi z opuszczoną głową, z twarzą bez wyrazu.
Zuzanna – co potem przeczyta w gazetach wyłożonych w więziennej świetlicy – wydyma wargi, uśmiecha się, nerwowo kręci w miejscu. Zasłania twarz, kiedy koledzy z klasy mówią, że była niechlujna, śmierdziało od niej, bo po kilka dni chodziła w tych samych ciuchach. Opuszcza głowę, gdy wspólny znajomy mówi, że Kamil, wcześniej miły i uczynny, zaczął się z nią utożsamiać i w pewnym momencie został jej kopią, a przyjaciółka z dzieciństwa przyznaje, że Zuźka jest toksyczna. Zastyga w jednej pozie, kiedy była dziewczyna Kamila wspomina jego słowa: kiedy poznał Zuzannę, odrzucał go jej wygląd. Mówił: Jest obrzydliwa. Więc pewnie dlatego, nawet potem, kiedy stali się nierozłączni, nigdy – kiedy inni widzieli – nie dotknął jej, nie pocałował.
– Gdyby nie ta relacja, nigdy bym z tobą nie skończył – woła Kamil, gdy była dziewczyna kończy zeznania. Zuzanna przykłada dłoń do czoła. Kiedy po ostatniej rozprawie wychodzą z sali – sędzia wyznaczył kolejną na listopad – dziennikarze krzyczą za nią: Czy żałuje tego, co zrobiła? Odpowiada krótko: Tak.
Nazajutrz w jednej z gazet wykładanych w świetlicy Aresztu Śledczego pojawia się tytuł: „Zuzanna żałuje tego, co zrobiła”. Czy oskarżona wycięła ten nagłówek? Kierownik penitencjarny nie zaprzecza ani nie potwierdza. Właśnie znów przedłużono im areszt.