O przyczyny tego niecodziennego zjawiska zapytałem znanego warszawskiego analityka rynków.
– Czy ze spokojnej reakcji rynków wnosi pan, że są one ze zwycięstwa PiS zadowolone?
– Tak daleko bym nie szedł. Moim zdaniem rynki zachowały spokój, bo nie są głupie i nie chciały prowokować Jarosława Kaczyńskiego. Mam wrażenie, że rynki trochę się go boją.
– Czy rynki będą starały się mieć wpływ na politykę nowego rządu PiS?
– Rynki doskonale wiedzą, że na politykę rządu PiS decydujący wpływ będzie miał prezes Kaczyński, a nie one. Z sygnałów wysyłanych przez rynki wynika, że nie zamierzają się one mieszać w wewnętrzne sprawy PiS. Dlatego rynki nie zamierzają utrudniać powstania nowego rządu. Uważają zresztą, że samodzielny rząd PiS jest rozwiązaniem lepszym niż np. koalicja z Kukizem.
– Czy rynki obawiają się, że wejście Kukiza do rządu mogłoby nimi wstrząsnąć?
– Nie przesadzajmy. Rynki uważają, że Kukiz może im skoczyć.
– Co pana zdaniem rynki teraz zrobią?
– Moim zdaniem będą się przyglądać pierwszym decyzjom rządu Beaty Szydło i na tej podstawie ostatecznie zadecydują, czy spanikują czy nie.
– Czy na rządzie Beaty Szydło mogą się zemścić obietnice złożone przez PiS w kampanii wyborczej?
– Rynki zapewniają, że żadnej zemsty i żadnego odwetu nie będzie.
– Jak, pana zdaniem, rynki mogą zareagować na obniżenie przez rząd wieku emerytalnego i pompowanie miliardów z budżetu w nierentowne kopalnie?
– Nie ukrywam, że mogą być mocno rozczarowane i się zdenerwować.
– A co zrobią, jeśli jednym z ważnych ministrów w rządzie zostanie Antoni Macierewicz?