Społeczeństwo

Niemoc pomocy

Jak skutecznie pomagać polskim bezdomnym

Bezdomny pan Jan mieszka w ziemiance wykopanej w zgierskim lesie. Nie chce przenieść się do schroniska, utrzymuje się ze skromnej renty. Bezdomny pan Jan mieszka w ziemiance wykopanej w zgierskim lesie. Nie chce przenieść się do schroniska, utrzymuje się ze skromnej renty. Grzegorz Michałowski / PAP
Więcej miejsc w schroniskach, większa wiedza na temat bezdomności, więcej pieniędzy. I coraz więcej... bezdomnych.
W 2009 r. „na bezdomność” wydano 105,5 mln zł, w 2014 r. – już 222,5 mln zł. Jednak nawet Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła w sprawozdaniu z 2014 r., że pieniądze te przeznaczono na „opiekę o charakterze interwencyjnym i doraźnym”.Michal Fludra/Newspix.pl W 2009 r. „na bezdomność” wydano 105,5 mln zł, w 2014 r. – już 222,5 mln zł. Jednak nawet Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła w sprawozdaniu z 2014 r., że pieniądze te przeznaczono na „opiekę o charakterze interwencyjnym i doraźnym”.

Co dwa lata zimową porą w całej Polsce odbywa się liczenie tych, którzy żyją na ulicach, w schroniskach, w altankach ogrodowych, szałasach, pustostanach, węzłach ciepłowniczych, gdzie się da. W jednym terminie, żeby uniknąć wielokrotnego liczenia tych samych ludzi, którzy się przemieszczają. Ostatnie liczenie (21–22 stycznia) dało wynik ponad 36 tys. osób, w tym blisko 1,9 tys. dzieci. To o 5,5 tys. osób więcej niż w poprzednim liczeniu (luty 2013 r.). I o 15 tys. więcej, niż wykazało liczenie w styczniu 2010 r. Specjaliści uważają, że tym danym wciąż daleko do miarodajności (szacują liczbę bezdomnych na 50–60 tys. osób). Jednocześnie coraz bardziej widać słabości przyjętych sposobów pomagania.

Problem sezonowy

W społecznej świadomości bezdomni pojawiają się wraz z nastaniem chłodów. Jako problem sezonowy, jak odśnieżanie. Zaczynają się apele o wrażliwość i odliczanie zamarzniętych. Od listopada 2015 do 27 stycznia 2016 r. zmarło z wychłodzenia 95 osób. Choć ta statystyka więcej ma wspólnego z pogodą niż z bezdomnością. Zimą medialnie atrakcyjny staje się a to pan Jan, który wykopał ziemiankę w lesie na obrzeżach Zgierza, a to 60-letnia pani Krystyna, która od 3 lat koczuje pod Halą Mirowską w Warszawie, w czymś na kształt przylepionego na ściany hali namiotu ocieplonego kocami. – Wszyscy mówią, że pani Krystyna odmawia przyjęcia pomocy, więc niby mają czyste ręce, a ona odmawia pójścia do schroniska, bo boi się ludzi – relacjonuje Adriana Porowska, dyrektorka Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.

Polityka 7.2016 (3046) z dnia 09.02.2016; Społeczeństwo; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Niemoc pomocy"
Reklama