Wywiad ministra Witolda Waszczykowskiego dla niemieckiej gazety, w którym zżymał się na modernistyczne nowinki w rodzaju jazdy na rowerze i wegetarianizmu, został skwitowany powszechnym śmiechem. Ale przecież nie on jeden bije dziś na alarm z powodu modernizacyjnej gangreny (sformułowanie pewnego bitnego księdza związanego z narodową prawicą). Nie on jeden nawołuje, by odbudowywać polską tożsamość, której śmiertelnie zagroziła planowa i perfidna inwazja zachodnich wzorów życia, manifestująca się ot, choćby modą na żałosne biegactwo, uprawiane przez mieszczuchów (określenie znanego prawicowego publicysty). Jarosław Kaczyński w nieomal każdym przemówieniu podkreśla, że modernizacja nie może dotyczyć „polskiego ducha”, a świętym obowiązkiem stała się obrona „podstawowych elementów polskiej tradycji przed zewnętrznymi atakami”.
Czy Polacy rzeczywiście ulegli globalizacji, która – jak przecież przewidywało wielu socjologów – niechybnie miała przemalować pejzaż nie tylko naszego, lecz wszystkich współczesnych społeczeństw? Dziś badacze skłaniają się raczej ku tezie, że Polak – choć z wierzchu w zupełności po europejsku ubrany i po świecie całkiem oblatany – w duszy i codziennych praktykach pozostał swojakiem. Począwszy od gorącego przywiązania do schabowego z kapustą, którego nie wyziębi nawet sto lat obecności krewetek czy karczochów w każdym najlichszym supermarkecie.
Powiedz mi, co jesz
Tak przynajmniej można wnioskować z dogłębnych badań nad polską obyczajowością kulinarną, jakie przeprowadził zespół pod kierunkiem prof. Henryka Domańskiego, uwieńczonych właśnie wydaną książką „Wzory jedzenia a struktura społeczna”. Ta druga część tytułu jest ważna, socjologia i antropologia przyjęły bowiem (za francuskim klasykiem Pierre’em Bourdieu), że właśnie styl życia jest tym, w czym obecnie wyrażają się i stale odnawiają podziały klasowe.