Sesja Kiszczaków zwana ostatnią: ona w pełnym makijażu głaszcze cewnikowanego męża. Chwilę wcześniej Barbara Jaruzelska udziela wywiadów zwanych w tabloidach sekstaśmą. Skarży się na lubieżność opiekunki względem Wojtka. O bunga bunga polskich komunistycznych dyktatorów donoszą nawet portale afrykańskie.
Żony generałów II RP. Często dyplomatycznie nieobyte domowe gospodynie. Podczas gdy mężom pęczniały gwiazdozbiory na pagonach, one obierały ziemniaki. Ożywiły się, gdy oni, już starzy, nie mogli tupnąć wojskowym butem, karcąc wyjście przed szereg tygodniowym milczeniem, spuszczeniem obiadu w sedesie, niepoproszeniem do tańca na prominenckim podwieczorku. Dziś brane na spytki, prowokują żarty pokolenia Wi-Fi. Teraz nierozważne; nigdy nie miały romantycznie.
Wracali z armią rosyjską jako dobrze zapowiadający się urzędnicy ojczyzny. Namawiani przez przełożonych do szybkich ożenków. Samotna mundurowa droga budziła skojarzenia z uganianiem się za spódnicami, a tu chodziło o poświęcenie. Posłuszni. Wybierali życiowe towarzyszki jak na końskim targu. Ówczesny ideał kobiety przy mundurze to umalowana, biorąca się za boki w rezolutnym przytupie tancerka zespołu tańca i pieśni ziemi regionalnej. Przed oświadczynami inwigilowane do kilku pokoleń.
Dużo teraz ich wspomnień.
Wiek sielski
Nogi Marii ze wsi Kozy spod Bielska-Białej podpułkownikowi Kiszczakowi wpadają w oko na peronie stacji Andrychów. 24-letniej córce damskiego krawca i gospodyni domowej nic nie mówią paski/gwiazdki na jego mundurze. On jest na urlopie. Wsiada za nią do pociągu i przez dwa tygodnie tańczą bez opamiętania. Po czym on znika. Kiedy milicja w Kozach wydaje o niej bardzo pochlebną opinię, przyjeżdża z zamiarem ożenku. Wstawiony, już zwraca się do jej rodziców per mamusiu/tatusiu.