Klientela obserwuje to z ruchomych schodów i galeryjek bizantyjskiego centrum handlu. 12 pretendentek do tytułu Miss Egzotica, różne niepolskie odcienie skóry i oczu, prezentuje się w strojach od sponsorów i porusza zagadnienia marzeń, wiary, geopolityki i kulinariów. Im wyżej się wjedzie, w kierunku strefy gastronomicznej VIP i centrum rozrywki, tym są mniejsze i trudniej zrozumieć, co mówią. W szumie chodzą po wybiegu i przybierają pozy na wysokich obcasach.
Pytania od jurorów: Pokój na całym świecie – utopia czy realna perspektywa? Jak zaradzić fundamentalizmowi islamskiemu? Obok sceny atrakcja dla widzów: można pod okiem ochroniarza włożyć rękę przez dziurę w gablocie i potrzymać sztabę złota na koszt mecenasa konkursu piękności. Do złota rwą się sami mężczyźni i macają, podczas gdy koledzy pilnują im toreb z zakupami. Jaką polską potrawę najbardziej lubi pani jeść? Jak ocenia pani polsko-ukraińskie relacje wzajemne?
Idea
Nie byłoby Miss Egzotiki bez Serafiny Ogończyk-Mąkowskiej – prawnika, sędziego Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej, członkini Business Center Clubu, filologa angielskiego i rosyjskiego, prezesa dyplomacji Europejskiego Forum Właścicielek Firm, laureatki licznych konkursów, medali i tytułów, takich jak Ambasador Polskiej Gospodarki, Kobieta Przedsiębiorcza bądź Sukces Roku w Biznesie, redaktor naczelnej magazynu „Business&Beauty”, filantropki oraz byłej kandydatki do Senatu RP w jednej osobie. Przed kilkoma laty odwoziła na pociąg hostessy po jakimś iwencie biznesowym, były to bliźniaczki Mulatki. Spodziewała się zwykłego w takich razach smoltoku, a tu dziewczyny mówią, że ich tata z Poznania chce pojechać do rodziny w Kongu, ale mama go nie puszcza, ponieważ się boi, że tatę tam zabiją. Ostatnio w Kongu zabito dziewczynom ostatnią ciocię.
Kiedy się słyszy podobne historie, chciałoby się coś zrobić dla innych; i pani Serafina stworzyła Miss Egzotikę wraz z przesłaniem ideowym – ucywilizujmy polski rasizm za pomocą przystępnej formy wyzwalającej w widzu refleksję. Przeprowadźmy mentalną przemianę poprzez kobiece piękno. W końcu jak można, będąc Polakiem, odczuwać agresję, wrogość czy niechęć wobec pięknej osoby o innym kolorze?
Garderoba
Przez sześć lat istnienia konkursu piękności dla panien o egzotycznej urodzie dało się zaobserwować wyraźne fale i cykle pochodzeniowo-rasowe: były edycje z przewagą pań zakorzenionych w Azji, dziś wieczór mamy w miarę proporcjonalne reprezentacje urody azjatyckiej, afrykańskiej, arabskiej, pozapolskosłowiańskiej oraz mieszanki międzyrasowe i ponadnarodowe. Na straży ich nieśmiałego piękna zgrupowanego za kotarą w korytarzu centrum handlowego – gdzie panie się przebierają, mierzą buty, malują twarze i kręcą włosy – postawiono ochroniarza z twarzą bywalca. Nie takie rzeczy się widziało, twierdzi; ale gdy kotara się odsłania, on jednak filuje w egzotykę.
Błądzą wzrokiem klienci sklepów, mężczyźni bez kobiet nawet pogwizdują z cicha, z polska, na znak szacunku dla obcych kultur i obrządków. Błądzą i kobiety, klientki, ponieważ tyle piękna w jednym miejscu, wliczając sklepy z rabatami, to rzadkość. Ciemnawe i całkiem ciemne – padają polskie spostrzeżenia o pannach egzotycznych w przelocie pomiędzy butikami przybytku handlowego w okresie rui.
Tymczasem w garderobie zwyczajna kobieca – prawosławna, katolicka, buddyjska i islamska – ulotność, bezinteresowność i czuła uszczypliwość. Nakręcisz mi włosy? Najpierw sobie. Ładne szpilki, kochanie. Paznokieć mi odprysł. Nie za fajne szpilki, ale mogą być. Gdzie lokówka? Słodziutki odcień. Jesteś najpiękniejsza. Właśnie, że ty jesteś. Wszystko to po polsku, ewentualnie z akcentem.
Pytania od jury, które padną na wybiegu live, są już z grubsza znane. Karolina – krew po babci tunezyjska, geografka pracująca w marketingu i reklamie – odpowie, że jej zdaniem uchodźców na granicach Europy należy ewidencjonować, żeby było jasne, kogo wpuszczamy. Jeszcze pytanie o zrozumienie dla polskiego dowcipu – Karolina rozumie, bo od urodzenia mieszka w Warszawie, a asfaltem przestano ją przezywać dopiero wtedy, gdy wyrosła na piękność.
Jury
Najpierw panny egzotyczne wystąpią na scenie centrum handlowego w trykotach z nazwą sponsora konkursu piękności na piersiach – firmy „wyznaczającej trendy w zakresie obrotu metalami i kamieniami szlachetnymi”. Spoty sponsora, emitowane ze sceny, ukazują Polaków, którzy w niedalekiej przyszłości klęczą przed bankrutującym Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, błagając o jałmużnę, bo byli tak nierozsądni, że nie gromadzili złota. Jest turniej: trzeba błyskotliwie dokończyć zdanie „Kocham złoto, bo…”. Zdobyć można wejściówki do strefy VIP, na raut pokoronacyjny Miss Egzotica, na parnasowych piętrach Blue City.
A panie chodzą po wybiegu, robią obroty, uśmiechają się pełnozębicznie, biorą się pod boki, zarzucają włosami i mówią, że Polska jest krajem niezwykłym. A klientela nieustannie jeździ ruchomymi schodami na wyższe i niższe płaszczyzny handlowe, w przelocie robi pannom zdjęcia komórkami. Albo też siedzi w kawiarniach i patrzy na to piękno, torby z zakupami trzymając przy nogach. Czasem jakiś konsument handlu rozpozna wśród sędziów Miss Egzotica 2016 Hardkorowego Koksa – superherosa siłowni, osobowość telewizyjno-internetową, a jednocześnie przewodniczącego jury – i zawoła w przelocie: Eee, Hardkorowy Koksu, nie ma lypy!
Panie, po występie w strojach złotych, przejdą do ripost na pytania jurorów: Religia nie powinna dzielić, bo Bóg jest jeden. Raz w życiu byłam w Sudanie, bo tam wojna, ale ludzie są największym bogactwem mojego kraju. Ryb w Tybecie nie je się. Uważam, że Koran jest nadinterpretowany. Można być piękną, a jednocześnie inteligentną, i dzielić się pięknem. Kocham Polaków za poczucie humoru.
W jury Miss Egzotica zasiadają – obok Koksa, sponsorów, znanych konferansjerów i mniej znanych piosenkarzy, osób z naturalnym wyczuciem autopromocji internetowej i drogo ubranych mężczyzn – Laura Łącz, aktorka, i Anna Kalata, była minister pracy i polityki społecznej z ramienia partii Samoobrona, kobieta interesu, od lat rozkochana w Indiach. W Blue City jest przedstawiana jako łączniczka kultur.
Ambasadorki
Genden jest góralką z Tybetu, tak niekłamanie naturalną, że nie było wiadomo, czy nauczy się chodzić w szpilkach. Nauczyła się, wygląda kwitnąco, jest jak wiatr z gór – uśmiecha się pani Serafina. Koneserzy egzotycznej urody wypatrzyli Genden w chińskiej restauracji Pekin Duck, gdzie pracuje, i skierowali na konkurs piękności. Genden przyjechała do Polski z siostrą pięć lat temu, znalazły tu rodziny zastępcze, ale mają prawdziwych rodziców w Tybecie. Czasem słyszą się z nimi przez telefon, ale ich nie odwiedzają. W Warszawie skończyły klasę licealną o profilu multikulti. Zastępcza mama Genden, artystka malarka, pamięta pierwszą noc nowej córki w Warszawie: dziewczynka pachnąca nie po europejsku, chyba jak zioła i wiatr Himalajów, niemówiąca w żadnym popularnym języku, leży w pościeli i śpiewa sobie godzinami „Om Mani Padme Hum”.
Mama Kitenge w młodości przez kilka lat mieszkała w Łodzi. Kiedy wróciła do Konga, o Polsce mówiła jako o najlepszym kraju w świecie. Pytana o marzenia odpowiadała: Żeby moje dzieci mieszkały w cudownym miejscu, jakim jest Polska. Dzisiaj w Łodzi żyje Kitenge, studentka prawa i administracji, i jej troje rodzeństwa. Dojedzie jeszcze kolejny brat. Kitenge śpiewa w zespole Hakuna Matata. Wykonuje też polskie kolędy w manierze disco polo. Zdobyła tytuł Miss Egzotica 2015 w centrum handlowym Blue City. Brat odbiera telefony w łódzkim call center po francusku i angielsku. Ostatnio brata Kitenge pobito w klubie z powodu koloru, więc poszedł po pomoc do wykidajły. Ale usłyszał, że małpy w tym klubie chronione nie będą.
Jako miejsce urodzenia Doroty organizatorzy konkursu piękności podają całą Afrykę. Dziewczyna piękną polszczyzną przedstawia się: lat 15, klasa trzecia gimnazjalna, od trzeciego roku życia jeździ konno, obecnie ma własną klacz i codziennie odwiedza ją za Piasecznem, bo bez koni nie potrafi żyć. Jest też sama Dorota dojrzała ponad swój wiek: chciałaby do września wyprowadzić się od rodziców i żyć samodzielnie. Z jakiego kraju Afryki Dorota pochodzi, dokładnie nie wie – adoptowano ją w Polsce, kiedy była niemowlęciem. Pytanie jury: Co by w Polsce należało zmienić na lepsze? Dorota, piękność jak z hebanowego posągu: Nie mam dużej wiedzy na ten temat, ale może więcej tolerancji.
Panny egzotyczne są nazywane ambasadorkami. Większość z nich organizatorzy znaleźli przez internet i namówili do występu. Konkurs Miss Egzotica ma następujące przesłania: walczyć z dyskryminacją, propagować kosmopolityzm jako postawę, a Polaków jako obywateli świata. W agendzie jest też solidarność z ubogimi Trzeciego Świata. Odpowiedzi na pytania jury: Zupa z warzyw i orzeszków jest moją ulubioną potrawą, ale te orzeszki trudno w Polsce dostać. Problemem wydają się być polityczno-religijne zawiłości oraz fundamentalistyczne ruchy narodowe w danych krajach.
Tron
Hardkorowy Koksu zasłynął w internecie polskim przed kilku laty, gdy z humorem opowiadał, że wielkie bicepsy odsunęły jego ramiona tak daleko od tułowia i głowy, że trudno mu odebrać telefon. Musi być ktoś, kto Hardkorowemu potrzyma telefon przy uchu. Z kolei ten diament rozrywki przejęła telewizja i Hardkorowy Koksu prowadził przez jakiś czas własny program „Nie ma lypy”. Naprawdę Koksu nazywa się Robert Burneika i jest Litwinem z amerykańskim paszportem, zamieszkałym w Las Vegas, zarabiającym na sieci własnych siłowni i handlu miksturami kulturystycznymi. Ja też jestem zagraniczny i wiem, jak jest, mówi, wspieram Miss Egzoticę, bo w Polsce z tolerancją słabo, na Litwie też.
Pogląd, że napakowany gość jest bandytą i złodziejem, również według Roberta jest krzywdzący. Jurorem konkursu piękności był na przykład w ostatnich latach również Mariusz Pudzianowski, gwiazdor ligi siłaczy, prywatnie właściciel firmy przewozowej. Tuż przed Miss Egzotica 2016 wystąpił w mediach społecznościowych z kijem do bejsbola – proponował przyspieszoną naukę asymilacji uchodźcom czepiającym się jego ciężarówek w Calais. Z kolei Hardkorowy Koksu sfotografował się z karabinem maszynowym i podpisał: „Trening przed uchodźcami”.
I nagle zakotłowało się w mediach wokół jurorów Miss Egzotiki, wzywano do bojkotu Pudziana. W obronę wzięła go sama Serafina Ogończyk-Mąkowska: „Tolerancja nie oznacza, że każdy może robić, co chce – napisała w internecie. – A my w ramach tzw. tolerancji nie będziemy ulegać presji akceptacji bandytyzmu i obcych nam kulturowo zwyczajów”. Jak też: „Odmienność tak, ale wykorzystywanie inności do forsowania swojego punktu widzenia i narzucanie tego innym, jest wykorzystywaniem naszej, błędnie pojmowanej »poprawności politycznej«”.
Potem wzięła w obronę Hardkorowego Koksa, kiedy zadzwonił do niej i mówi: Glyny przyjechaly. Wszystko rozeszło się po kościach w sensie prawnym, jednak Pudzian urody panien egzotycznych w tym roku nie oceniał. Szkoda, bo w krajach Trzeciego Świata jest najbardziej rozpoznawalnym Polakiem obok Jana Pawła II.
Tymczasem panny egzotyczne prezentują się w pobliżu kuszącego tronu dla przyszłej królowej piękności, na razie na parterze centrum handlowego Blue City. A która zwycięży, będzie reprezentantką Polski na konkursie o tron Miss Earth. Tak było w zeszłym roku – pojechała warszawianka Magda, studentka prawa, krew wietnamska, a różni prawdziwi Polacy zapytywali w internecie: Czy już zabrakło na naszych ziemiach pszennych blondyn, certyfikowanych Słowianek? Magda mówi, że na Miss Earth niemal wszystkie kraje przysłały dziewczyny z mieszanek rasowych – bo to już na świecie jest normalne, a w Polsce ciągle za trudne.
Strefa
Za najbardziej inteligentne dokończenie zdania „Kocham złoto, bo…” wejściówki do strefy VIP zdobywają osoby o nazwiskach Bogacz i Rozkosz. Do gabloty z możliwością potrzymania sztabki złota ustawia się kolejka.
Hardkorowy mówi, że wyćwiczył panny egzotyczne na siłowni tak, że teraz bez obaw mogą spędzać sylwestry w niemieckich miastach, gdzie – jak donosiły media – polują na kobiety nowo przybyli uchodźcy. Konferansjer bawi się słowami. Chce, by publika zgadła, co znaczy Asfalto Provizore – nikt nie wie, a chodzi o Baracka Obamę. W ten sam deseń, ale swojsko – Beretto Furmanoso to Polskie Stronnictwo Ludowe.
Być bogatym na emeryturze to nie wstyd – zapewnia sponsor obracający na co dzień złotem i kamieniami szlachetnymi. Chodzą panny egzotyczne, uśmiechając się do fotografów i kamerzystów, prezentują się. W garderobie odsłaniają marzenia: wśród nich przyszłe uczone, prawniczki, ambasadorki i studentki wielofakultetowe. A to, tu i teraz, w centrum handlowym, to przygoda i zabawa, wpis do cefałki, budowa wspomnień z piękna na potrzeby fotografii oglądanych w dalekiej przyszłości przez dzieci i wnuki. Poprawisz mi włosy? Najpierw sobie. Cholera, obcas mi się kiwa. Mam już odciski, mam odciski?
Jestem Polką urodzoną w Polsce – mówi Julia reprezentująca Liberię. Brawa.
Nie będąc tolerancyjni, stajemy się aspołeczni – uważa jedna z jurorek. Myślę, że każdy z nas jest aktorem, a Pan Bóg reżyserem – mówi o swojej przyszłości Magda reprezentująca Włochy/Francję, ale jednak brana najczęściej za Wenezuelkę – w tym spektaklu nazywającym się życie.
Im wyżej windą w kierunku strefy VIP, tym bardziej nie słychać panien egzotycznych, więc tylko chodzą w szumie i prezentują swoją unikatowość na tle Polaków.