Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Sieci na sędziego

Kto wrabia Wojciecha Łączewskiego

Sędzia Łączewski, jako ten, który skazał Mariusza Kamińskiego, nie jest ulubieńcem polityków rządzącej partii. Sędzia Łączewski, jako ten, który skazał Mariusza Kamińskiego, nie jest ulubieńcem polityków rządzącej partii. Tomasz Gzell / PAP
Prokuratorskie postępowanie o kradzież wizerunku sędziego Wojciecha Łączewskiego toczy się wciąż w sprawie, a nie przeciw komukolwiek. Być może chodzi o wykazanie, że sędzia został pokrzywdzony wyłącznie przez siebie samego.
Wojciech Łączewski 1 maja na własną prośbę został przeniesiony z wydziału karnego do cywilnego Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieście.Roman Koszowski/Foto Gość/Forum Wojciech Łączewski 1 maja na własną prośbę został przeniesiony z wydziału karnego do cywilnego Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieście.

Jak informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański, do tej pory przesłuchano sześciu świadków i przekazano sprzęt sędziego (dwa laptopy, iPad i telefon komórkowy) do oceny biegłym.

Przypomnijmy, że sprawa zaczęła się w styczniu, kiedy najpierw portal Kulisy24 (kierowany przez Sylwestra Latkowskiego), a potem „Warszawska Gazeta” (żywiący się skandalami hiperprawicowy tabloid) opisały, jak Wojciech Łączewski, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia, buszuje na Twitterze pod fałszywym imieniem i nazwiskiem. Warto tu przypomnieć, że sędzia Łączewski to ten, który skazał m.in. za przekroczenie uprawnień na 3 lata kary bezwzględnego pozbawienia wolności i 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego zastępcę Macieja Wąsika. Sędzia miał skontaktować się z innym fałszywym użytkownikiem Twittera, podszywającym się pod dziennikarza Tomasza Lisa, i namawiać go do zmiany taktyki i wspólnej walki z PiS.

Autorzy tekstu w Kulisach24, z którymi skontaktował się fałszywy Lis, początkowo podchodzili do sprawy z dystansem, obawiając się, że ktoś chce ich wkręcić w grę operacyjną służb, które zastawiły pułapkę na nielubianego sędziego. Ale nabrali przekonania, że coś jest na rzeczy, kiedy dostali screeny z dialogu, jaki na ukrytym przed postronnymi koncie twitterowym prowadził rzekomy sędzia z fałszywym Lisem. Rozmówcy z Twittera umówili się na spotkanie, a dziennikarze Kulis24 udali się we wskazane miejsce. Potem oświadczyli, że widzieli tam sędziego Łączewskiego we własnej osobie.

1.

Problem polegał jednak na tym, że sędzia mieszka w pobliżu miejsca rzekomego spotkania.

Polityka 21.2016 (3060) z dnia 17.05.2016; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Sieci na sędziego"
Reklama