Wiesław Władyka: – Panie profesorze, na początku lat 90. karierę zrobiło powiedzenie Jerzego Giedroycia, że Polską nadal rządzą trumny Piłsudskiego i Dmowskiego. Czy rzeczywiście – wedle pana opinii – to odpowiadało wtedy prawdzie?
Jerzy Holzer: – Myślę, że nie odpowiadało prawdzie. Oczywiście powoływano się wtedy i na Piłsudskiego, i na Dmowskiego, ale właściwie Polska po przełomie 1989 r. miała do czynienia albo z problemami zupełnie nowymi, albo jeśli nawet z dawniejszymi – to znacznie starszymi niż doświadczenia, działania, sukcesy i porażki obu tych wielkich polskich polityków. Od dwóch mniej więcej stuleci Polska żyje kilkoma głównymi problemami, po drodze zmierzali się z nimi oczywiście także Piłsudski i Dmowski, ale nie oni pierwsi i nie ostatni. Jerzy Giedroyc, jak sądzę, wypowiadając swoją opinię odnosił się przede wszystkim do tych publikacji, choćby Adama Michnika, Leszka Moczulskiego lub Aleksandra Halla i kręgu Ruchu Młodej Polski, które nieco wcześniej powracały do Piłsudskiego i Dmowskiego, które w historii poszukiwały wzorców i przykładów. To był jednak świat, powiedzmy jasno, intelektualnego i dość elitarnego rozprawiania, mający słabe przełożenie na główny nurt życia politycznego w Polsce początku lat 90.
W tej figurze trumiennej kryła się być może obawa, że oto w odrodzonej Polsce reaktywuje się podział, który będzie przypominał konflikt między Piłsudskim i Dmowskim?
Zapewne, ale jeśli wobec wielu spraw i wyzwań zgody powszechnej po 1989 r. nie było (zresztą czym dalej, tym bardziej rosła temperatura sporów), to akurat nie kłócono się nad tymi dwiema trumnami.