Przez wiele lat ten wspaniale położony lokal zajmował prowadzony przez Sobiesława Zasadę sklep firmowy Mercedesa. Można było obejrzeć przez okna luksusowe samochody i bardzo znudzonych sprzedawców. Jeden z samochodów wystawiany był na chodniku, lecz pewnego dnia na oczach personelu ukradli go zuchwali złoczyńcy.
Teraz zamiast Mercedesów mamy restaurację i była to na pewno dobra decyzja. Utrzymane w brązach wnętrze dobrze pasuje do architektury Domu bez Kantów, jak zwykło się nazywać ten świetny architektonicznie budynek. Restauracja jest stylizowana na elegancki lokal z okresu międzywojennego. Ściany obite tkaniną, proste, wygodne meble, ładna zastawa, w głębi sali bar, młoda i sympatyczna obsługa, no i przede wszystkim dobra kuchnia. Za oknami Krakowskie Przedmieście, a jak się ma szczęście, to można zobaczyć żołnierzy maszerujących na wartę przy pobliskim Grobie Nieznanego Żołnierza. Okna wyciszone, więc uliczny gwar nie zagłusza dyskretnej muzyki w lokalu. Całość w dobrym stylu, a ceny, choć wysokie, to jednak nieprzesadne. Dania główne ok. 45 zł, przekąski i zupy ok. 20 zł. Dodajmy, że porcje gargantuiczne, co powoduje, że sporo jedzenia się marnuje.
Zaczęliśmy od półgęsków wędzonych (24 zł), które są przekąską ryzykowną, bo bywają wyschnięte i twarde. Te były znakomite. Galaretka z giczy cielęcej (15 zł) również była bez zarzutu. Natomiast barszcz czerwony z domowymi uszkami (15 zł) rozczarował. Ciecz raczej wodnista, oziębiona wrzuconymi uszkami – nie polecamy. Przeciwieństwem tego jest zupa myśliwska Hubertówka (25 zł), podawana w wydrążonym bochenku chleba i wzbogacona kieliszkiem pitnego miodu, który kelner dolewa przy stoliku. Zupa jest gęsta, aromatyczna, z kawałeczkami dziczyzny i kurkami.
Karp smażony podany z kaszą gryczaną (28 zł) należycie chrupiący, soczysty i w zasadzie pozbawiony ości. A i cena całkiem znośna. Prosię po polsku było dwa razy droższe (59 zł) i tak naprawdę była to porcja całkowicie wystarczająca na dwie osoby. Mięso miękkie, dobrze potraktowane ziołami – naprawdę uczta. Do tego buraczki i kasza gryczana.
Z deserów spróbowaliśmy, jak się okazało bardzo smaczny, piernik domowy (15 zł). Kawa espresso była w porządku, poza ceną. 10 zł to naprawdę przesada. Serwis wliczony w rachunek, co zwalnia od napiwków.