Babka zdobyła średnie wykształcenie. Kiedyś nawet pracowała w biurze. Inaczej niż córka Róża z mężem Józefem i synem Michałem. Nie pracowali, pili i dorobili się dużego czynszowego zadłużenia.
Mieszkali na 18 m kw. w jedynym pokoju – ich trójka i dwa psy. A potem jeszcze babka. Najpierw żyła u drugiego syna Róży, Sylwestra. Miał się nią opiekować, bo przepisała na niego mieszkanie. Ale jak miał to zrobić? Póki chodziła, było nieźle. Kuśtykała nogą w bucie ortopedycznym, bo od dawna miała jedną sztywną. Z mózgiem było u niej w miarę, ale po wylewie pomału przestawała chodzić i zaczął się zjazd.
Sylwester, ochroniarz, pracował dniami i nocami, żeby zarobić na remont mieszkania od babci. I zarobił. Żeby ulżyć Sylwestrowi, Róża zabrała babcię do swoich 18 m, oddała jej swoje łóżko i spała odtąd z synem Michałem. Albo Michał rozkładał się na podłodze i wtedy to już naprawdę nie można się było ruszyć. Plus te dwa psy.
Umowa była taka, że Sylwester i Róża podzielą emeryturę babci na pół. Ale pan z opieki społecznej uświadomił ich, że w takim razie stracą zasiłek na męża Róży Józefa, bo stopa im się podniesie. Gdy babcia umrze, stopa opadnie i zasiłek zostanie przywrócony. Józef robił ciągle awantury, że przez babkę nie będą mu wypłacać.
Józef choruje na chorobę Bürgera. Ucinali mu nogę po kawałku, aż obcięli zupełnie i jeździ odtąd po 18 m na wózku, bo boi się chodzić o kulach, że się przewróci. Przeważnie nie wychodzi z mieszkania, Róża też, tyle co na zakupy i wyprowadzić psy.